27-letnia Magdalena Żuk 25 kwietnia poleciała na wycieczkę do kurortu Marsa Alam. Po dwóch dniach partnera kobiety, który pozostał w Polsce, ale miał z nią kontakt telefoniczny, zaniepokoiło jej zachowanie.
Zaplanował jej wcześniejszy powrót do kraju. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia Żuk trafiła do szpitala. W tym samym czasie do Egiptu przyjechał jej znajomy, aby zabrać ją do Polski. W szpitalu dowiedział się, że kobieta nie żyje. Zmarła w wyniku obrażeń odniesionych wskutek upadku z pierwszego lub drugiego piętra szpitala w Marsa Alam.
W październiku ubiegłego roku Prokuratura Krajowa poinformowała, że śledztwo w sprawie śmierci Polki nie wykazało obrażeń mogących wskazywać, że kobieta padła ofiarą gwałtu albo innych aktów przemocy.
W komunikacie Prokuratura Krajowa poinformowała, że z opinii biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci Żuk, do której doszło 30 kwietnia 2017 r. w Egipcie, były "obrażenia typowe dla upadku z wysokości". "Nie znaleziono śladów, które by dawały podstawy do przypuszczeń, że zmarła padła wcześniej ofiarą przemocy" - podała prokuratura.
Fakt24 podaje ustalenia egipskich śledczych. Jak ustalili, na ciele Magdy Żuk nie było żadnych śladów przemocy, wskazujących na udział osób trzecich.