Wielu z nas pamięta, że kiedyś istniały pory roku. Zimy z siarczystym mrozem, solidnymi opadami śniegu i odciętymi od świata drogami, jesienie skąpane w chłodnym deszczu i 1 listopada koniecznie udekorowany pachnącymi naftaliną futrami. Wiosny, podczas których zieleń budziła się nachalnie do życia i lata, gdy na zmianę było słońce lub burza. Dzisiaj potrzeba uważnego obserwatora, by dostrzec istotne różnice między październikiem i lutym, albo znawcy flory, aby zadziwił się tym, że magnolie puszczają pąki niemal przez cały rok. Na naszych oczach zmienił się świat, a my przyzwyczailiśmy się do modyfikacji, które z czasem zaczęły stanowić normę.