Maciej Bobrowicz opowiada o swojej pasji podróżowania do Azji

Rozmowa | Maciej Bobrowicz, były prezes Krajowej Rady Radców Prawnych, pasjonat podróży do Azji

Aktualizacja: 20.02.2016 16:36 Publikacja: 20.02.2016 15:00

Maciej Bobrowicz

Maciej Bobrowicz

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski

Rz: Ile razy był pan w Chinach?

Maciej Bobrowicz: Chyba pięć. Nie ma jednak jednych Chin. Zróżnicowanie jest ogromne.  Azja w ogóle jest bardzo zróżnicowana. Dlatego taka pociągająca. Weźmy jako przykład podróż Jedwabnym Szlakiem. Rozpocząłem ją w Chinach, skończyłem nad Morzem Kaspijskim. Po drodze przemierzyłem cztery pustynie, góry Tien-Szan, zwiedziłem Urumqi, Bucharę, Samarkandę, Chiwę. Niezwykła i fascynująca wyprawa, choć Polacy nie jeżdżą w te rejony zbyt często.  Zupełnie inne krajobrazy są w Yunnanie. Tam chodzi się po tarasach ryżowych, a bawoły w wodzie ciągną pługi.

Warunki życia chyba też są bardzo zróżnicowane?

Tak, z jednej strony są piękne wieżowce 24-mln Szanghaju, z drugiej uboga chińska prowincja. W Chinach nie ma jednak nędzy takiej jak chociażby w Indiach. Być może dlatego Indie nie są dziś dla mnie  miejscem, które mógłbym polecić jako cel wakacyjnej wyprawy. Przykro patrzeć na ludzi śpiących pod gazetami i umierających na ulicy.

Chiny niesłychanie się bogacą. W Szanghaju jeszcze kilka lat  temu po ulicach jeździły głównie motorynki i rowery. Teraz same nowe samochody.

Która wyprawa była najciekawsza?

To trudne pytanie. Na pewno w pamięć zapadła mi moja pierwsza wyprawa do Azji – szlakiem księstw himalajskich. Obejmowała Sikkim, Nepal, Bhutan i Tybet. Urzekła mnie też Indonezja – niesamowite widoki i zabytki Bali. Cudowna jest Sumatra. Pływaliśmy po niej łodzią wśród dżungli kilka dni i oglądaliśmy orangutany. Niesamowita jest też Birma. Zwiedzałem ją ponad dziesięć lat temu, kiedy niewielu turystów się do niej wybierało. Gdybym miał czas, chętnie bym tam wrócił.

Czy sam pan organizuje takie wyprawy?

Najczęściej wyznaczam cele i zbieram grupę, ale organizację powierzam biuru podróży. Trasy są zazwyczaj wymagające. Nie dla mnie drinki pod palmą na plaży. Dobrze jeździć ze sprawdzonymi ludźmi, którzy wiedzą, że niespodzianki w trakcie podróży mogą się zdarzyć.

Jakie niespodzianki?

Na przykład gdy w trakcie podróży nad przełęczą w busie psują się hamulce. A kierowca zapewnia, że sam je naprawi.

I naprawił?

Powiedział, że naprawił, i zaprosił wszystkich do środka. Wszedłem, ale najpierw sprawdziłem, jak szybko otworzyć drzwi. Naprawa okazała się skuteczna, bo przecież o niej opowiadam. Gdyby hamulce nie zadziałały, najprawdopodobniej wszyscy byśmy zginęli.

Birma była w ogóle pełna niespodzianek. Na samym środku rzeki w głębokiej dżungli zepsuła nam się łódź. Dobiliśmy do brzegu, ale nie było wiadomo, kiedy ruszymy. Zaczęliśmy się więc rozglądać po lądzie. Dość szybko dotarliśmy do wioski. Mieszkańcy się zdziwili, gdy zobaczyli białego człowieka. Dzieci wręcz płakały. Mieszkańcy okazali się przyjaźni, więc gdyby łodzi nie naprawiono, mielibyśmy gdzie spać, ale tego samego dnia ruszyliśmy dalej.

A co pana najbardziej zaskoczyło w Azji?

Chyba Japonia. Wyobrażałem ją sobie jako zurbanizowaną wyspę. A okazało się, że miasta zajmują tam zaledwie kilka procent powierzchni. Reszta to piękne lasy, jeziora i góry. Zdziwiłem się też, że ludzie nie są tak bardzo zapracowani, jak myślimy. Do zasypania małej dziury w drodze potrzebują pięciu osób, w tym trzech kierowników.

A dlaczego upodobał pan sobie akurat Azję?

Pociągająca mogłaby być także Ameryka Południowa, bo też ma wspaniałą przyrodę, ale tam świątynie to tylko zniszczone zabytki. W Azji to czynne miejsca kultu. Można się zetknąć z zupełnie odmienną, żywą kulturą i ciekawymi ludźmi. Dlatego polubiłem Azję.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Rz: Ile razy był pan w Chinach?

Maciej Bobrowicz: Chyba pięć. Nie ma jednak jednych Chin. Zróżnicowanie jest ogromne.  Azja w ogóle jest bardzo zróżnicowana. Dlatego taka pociągająca. Weźmy jako przykład podróż Jedwabnym Szlakiem. Rozpocząłem ją w Chinach, skończyłem nad Morzem Kaspijskim. Po drodze przemierzyłem cztery pustynie, góry Tien-Szan, zwiedziłem Urumqi, Bucharę, Samarkandę, Chiwę. Niezwykła i fascynująca wyprawa, choć Polacy nie jeżdżą w te rejony zbyt często.  Zupełnie inne krajobrazy są w Yunnanie. Tam chodzi się po tarasach ryżowych, a bawoły w wodzie ciągną pługi.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA