Tworzenia i przestrzeganie prawa leży w gestii Ministerstwa Sprawiedliwości i to ono jest odpowiedzialne za przygotowanie dobrych przepisów prawa. Zaczynając od kwestii poruszonej w ubiegłym tygodniu o bezsensownym przepisie kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który do ustalania wysokości alimentów nakazuje sędziom brać możliwości zarobkowe zobowiązanego(ej), a nie dochód, którym rodzic dysponuje, aż po nieściągalność i kuriozalne przepisy – zmienione w ubiegłym roku, o karaniu za niepłacenie alimentów już po trzech miesiącach zaległości, bez względu na powody. Co się dziwić pretensjom skazanych - do sędziów, że stosują prawo takie, jakie jest - czyli złe!
Minister Sprawiedliwości ma na głowie tysiąc i jeden innych spraw, ale tak to już w demokracji jest, że to minister odpowiada za swój resort. Przy tym Jego wypowiedzi - na różnych forach – wskazują, że minister wierzy w to, że najlepszą formą ściągania alimentów jest straszenie niepłacących więzieniem. Mało tego, że Państwo płaci alimenty za zobowiązanego w ramach funduszu alimentacyjnego, to zamknięcie dłużnika kosztuje budżet państwa, czyli wszystkich Polaków dodatkowe trzy tysiące (3.000,00) złotych miesięcznie. Tyle bowiem kosztuje utrzymanie więźnia, który ma wikt i opierunek. Pracy generalnie dla skazanych nie ma (pisałem o tym w felietonie z 5/10/16). Więc każdego miesiąca Państwo – czyli my, dokładamy do dziury budżetowej 10,8 miliona zł. miesięcznie, a prawie 130 milionów rocznie (ilość odsiadujących wyrok za niepłacenie - 3,6 tys. razy koszt utrzymania miesięcznie 3000,00 zł.). A czeka na miejsca w więzieniu 1,6 tys. następnych skazanych za niepłacenie. Jeśli miejsca się dla nich znajdą, to dołożymy jeszcze ponad 21,6 miliona zł.! Mało, że zaległości alimentów wynoszą 10,56 miliarda złotych to dorzucimy następne 130 milionów rocznie, pakując zalegających do więzienia?! To wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Do tej pory, ilekroć posłowie interpelowali ministra, to dostawali odpowiedź, z której po wytrzepaniu plewów okazywało się, że ministerstwo nie ma danych, nie wie, zamierza, że poprawia, że będzie już wkrótce. O tym, że się czegoś nie wie, można napisać jednym zdaniem albo na 30 stronach maszynopisu. Ministerstwa (nie tylko Sprawiedliwości) z reguły wybierają dłuższą wersję. Ja pytam, czy były robione badania, kto idzie do więzienia za niepłacenie alimentów? Jaki jest przekrój społeczny tych skazanych? Dla kogoś, kto pół życia spędza w więzieniu za różne przestępstwa, jest najzupełniej obojętne, za co aktualnie siedzi (a jest ponad 13 tys. więźniów, na których ciąży obowiązek alimentacyjny, którzy siedzą w więzieniu za inne przestępstwa!). Za rozbój, czy za niepłacenie alimentów siedzi się tak samo. I, żeby Pan Minister straszył nawet dożywociem, to reforma takiego skazanego zawsze stoi pod znakiem zapytania. Dlatego pozbawianie wolności w takich przypadkach jest po prostu bezsensowne (i kosztowne). Siedzenie za alimenty nie ma żadnego oddźwięku społecznego, a czasem wręcz odwrotnie, nad niepłacącym ludzie się litują gdy powie, że odsiedział rok – za to, że nie mógł znaleźć odpowiedniej pracy i że sędzia(dzina) w ogóle jego (jej) nie słuchał(a). Ludzie głównie się skarżą na sędziów – kobiety – proszę zobaczyć komentarze do felietonu z 4 stycznia!
Moje felietony to nie monografia na temat alimentów. Więc – z zastrzeżeniem, że będę wracać do ministerialnych zmian w tym temacie, z perspektywy Kanady sugeruję:
1. Wprowadzić przepisy o ustalaniu wysokości alimentów na dzieci w zależności od dochodu netto stron;