Inwestycje przewidywane w budżecie MON na poziomie 10 mld zł przyspieszyły w końcówce roku. Rzutem na taśmę resort obrony podpisał ze skarżyskim Mesko kontrakt na 1300 przeciwlotniczych rakiet Piorun i 400 wyrzutni, a z Hutą Stalowa Wola umowę na dostawę czterech dywizjonów armatohaubic Krab. Do zagranicznych właścicieli licencji i krajowych podwykonawców trafi ok. 4 mld zł.

Rząd zapewnia, że w tym roku wydał co do grosza 7 mld zł zaplanowanych na najważniejsze programy modernizacji armii. W 2016 r. pieniędzy na nową broń było więcej, bo zaczęła działać ustawa podnosząca wydatki na obronność do 2 proc. PKB. Oznaczało to budżet na poziomie 35,9 mld zł, w tym ok. 10 mld zł na wydatki majątkowe.

Gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony w czasach rządów PO–PSL, wątpi w optymistyczne, rządowe zapewnienia. – Realizacja planu modernizacyjnych wydatków nie mogła się powieść – twierdzi. Sama decyzja w sprawie rezygnacji z caracali (kontrakt na ponad 13 mld zł) musiała spowodować perturbacje. Do tego pod hasłem niezbędnej korekty planów inwestycyjnych armii, porządkowania rynku i kierowania jak największej liczby zamówień do rodzimej zbrojeniówki nowa ekipa unieważniła kilka przetargów, w tym na rozpoznawcze drony i system BMS – cyfrowego wsparcia zarządzania polem walki.

Resort obrony zdecydowanie zaprzecza, że inwestycje ucierpiały. – Wszystkie tegoroczne pieniądze na unowocześnienie armii zostały co do złotówki rozdysponowane – zapewnił przed świętami minister obrony Antoni Macierewicz. Nie poparł jednak oświadczenia wyliczeniami.

Postęp nastąpił zwłaszcza w procesie unowocześniania artylerii. Obok wspomnianych już krabów arsenały wzbogacono o samobieżne moździerze Rak (umowa z HSW warta prawie 1 mld zł) oraz zakontraktowano w ZM Tarnów pierwszą partię artyleryjsko-rakietowych przeciwlotniczych zestawów Pilica. Niestety, nadal w zawieszeniu pozostały fundusze przeznaczone na uzbrojenie w systemy Patriot tarczy rakietowej średniego zasięgu Wisła.