Dla „kolorowych" tamci po drugiej stronie to piewcy ludobójczych idei, dla „wszechpolskich" poglądy „kolorowych" to ścieżka do władzy cywilizacji wynaturzeń. Dla „kolorowych" druga strona oznacza najazd dzikich na miasto, dla „wszechpolskich" ci po przeciwnej stronie to wyuzdane i bogate elity. Nie ma tu miejsca na człowieka, jest masa przeciw masie, hasła przeciw hasłom. Słowa, które niczego nie zmienią. Okrutny „zakaz pedałowania", żeby nie wiadomo jak wywrzeszczany, nie zmieni siły przyciągania seksualnego, a zakazy mogą tylko prowadzić do ludzkich dramatów. Z drugiej strony trudno nie zauważyć w działaniach aktywistów LGBT rozdźwięku miedzy deklarowanym celem a celem prawdziwym. Bo jest różnica między walką o równe prawa a cytowanym przeze mnie często punktem trzecim Karty LGBT, w którym urzędowo stwierdza się wyższość tej grupy nad innymi. Gdyby nie przerażająca energia „wszechpolskich", wspartych przez kiboli, można by było rozumieć intencje tej strony chodnika. Niestety, te intencje przesuwają granice agresji daleko poza słowa.