Chiny nie przedstawiły teraz uzasadnienia swego pozwu do organizacji w Genewie, ale stwierdziły, że amerykańskie cło dotyczy chińskiego eksportu o wartości 300 mld dolarów. Najnowsze cła są naruszeniem uzgodnień przywódców obu krajów na spotkaniu w Osace; Chiny będą bronić swych praw zgodnie z regułami WTO - stwierdzono.
To już trzeci raz Chiny skarżą w WTO administrację Trumpa o ogłaszanie nowych stawek celnych - pisze Reuter. Amerykanie twierdzą, że karzą w ten sposób Chiny za kradzież własności intelektualnej, czego nie obejmują przepisy WTO, choć wielu ekspertów twierdzi, że każda podwyżka stawek celnych ponad dopuszczalne maksimum musi zostać uzasadniona w WTO. Są też eksperci, którzy krytykują decyzje Chin odpowiadania pięknym za nadobne - wprowadzania cła na towary sprowadzane ze Stanów również bez zgody WTO.
Zgodnie z przepisami WTO, Stany mają 60 dni na próbę doprowadzenia do ugody, a jeśli do niej nie dojdzie, to Chiny mogą wystąpić do WTO, by sama orzekła w tej sprawie, co może potrwać kilka lat. Gdyby okazało się, że Stany naruszyły przepisy, to ta organizacja może zgodzić się na zastosowanie sankcji przez Chiny.
Czytaj także: Kontratak Trumpa. Podnosi cła na chińskie towary
Amerykanie bronią swych racji
W ostatni piątek (30 sierpnia) Stany opublikowały pisemną obronę w pierwszej sprawie wniesionej do WTO; stwierdzili, że Chiny i Stany postanowiły, że ta kwestia nie będzie rozpatrywana przez WTO. "Chiny podjęły jednostronną decyzję stosowania agresywnych posunięć w polityce przemysłowej, aby kraść albo nabywać w inny nieuczciwy sposób technologie swych partnerów handlowych. Stany użyły cła, aby uzyskać usunięcie chińskiej nieuczciwej i wypaczającej polityki transferów technologii" - cytuje Reuter.