Niemcy pod pręgierzem za nadwyżkę

USA i kraje południa UE coraz mocniej krytykują Berlin. – Zwiększajcie popyt – apelują.

Publikacja: 26.02.2017 19:34

Foto: AFP

Anna Słojewska z Brukseli

Niemcy odnotowały w 2016 roku rekordową nadwyżkę w handlu zagranicznym 253 mld euro (w 2015 r. było to 244 mld euro). To informacja tylko pozornie korzystna. Dla wielu krytyków jest to argument przeciw Berlinowi. Strefa euro, a w szczególności kraje południa, od kilku lat argumentuje, że Niemcy powinny więcej importować, a więc też więcej konsumować, bo inaczej sprawiają problem innym. Ich opinię podziela Komisja Europejska, ostatnio także MFW oraz USA.

Winni zaburzeń?

– W przypadku Niemiec znów obserwujemy bardzo dużą nadwyżkę obrotów bieżących, która nie jest zdrowa dla gospodarki, a dodatkowo prowadzi do znaczących zaburzeń gospodarczych i politycznych dla całej strefy euro – ocenia Pierre Moscovici, komisarz UE ds. gospodarczych. Moscovici, jako Francuz, uważa z pewnością, że powodzenie populistycznego Frontu Narodowego w jego kraju może być częściowo powodowane koniecznością dokonywania oszczędności. A tych mogłoby być mniej, gdyby Niemcy – jako największa gospodarka strefy euro – prowadziły bardziej ekspansywną politykę gospodarczą. – Istnieje mechanizm transmisji w strefie euro. Niemcy tworzą dodatkową podaż, ale nie tworzą (lub tworzą w zbyt małym zakresie) dodatkowego popytu. W normalnych warunkach nadwyżka eksportowa przyczyniłaby się do aprecjacji waluty, co skorygowałoby eksport i import. Ale w strefie euro EBC w polityce stóp procentowych kieruje się bardziej danymi z południa Europy – wyjaśnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Guntram Wolff, dyrektor think tanku Bruegel w Brukseli.

Te argumenty słychać od lat, ale Berlin konsekwentnie je odrzuca. – To nieprawda, że niemiecka nadwyżka jest źródłem problemów krajów peryferyjnych strefy euro. Wiele z nich, jak choćby Hiszpania czy Grecja, ma równowagę albo nawet nadwyżkę handlową. Źródłem niemieckiej nadwyżki jest handel z krajami spoza strefy euro – mówi „Rz" Friedrich Heinemann, ekspert niemieckiego instytutu badawczego ZEW. Według niego są trzy przyczyny takiej sytuacji. Po pierwsze, zbyt tanie euro, o czym decyduje EBC. Po drugie, niższe ceny energii, co przekłada się na niższą wartość importu. Trzecia przyczyna to naturalna i zdrowa tendencja dojrzałej gospodarki, ze starzejącym się społeczeństwem, do akumulacji. Pierwsza przyczyna jest poza zasięgiem rządu, druga pewnie niedługo zniknie, a trzecia pokazuje, że Niemcy naprawdę potrzebują takiej nadwyżki. – Choć rzeczywiście nie takiej wielkości – przyznaje niemiecki ekonomista.

Napędzajcie popyt

Obie strony sporu zgadzają się zatem, że nadwyżka mogłaby być zmniejszona, choć różni ich ocena skali problemu i negatywnych jego skutków dla strefy euro czy państw trzecich. Pytanie, czy rząd mógłby na to wpłynąć. Nikt oczywiście nie namawia Niemców do zmniejszania eksportu, ale słychać apele o napędzanie popytu. – Niemcy wiele robią. W przeciwieństwie do np. Polski wzięły na siebie odpowiedzialność za przyjęcie uchodźców. To pobudza wydatki publiczne i popyt wewnętrzny. Ponadto rośnie prywatna konsumpcja i płace realne – przekonuje Heinemann. Ostrzega jednak przed oczekiwaniem na wielkie wydatki z budżetu, które doprowadziłyby do wzrostu długu publicznego. Stabilne i wypłacalne Niemcy są bowiem fundamentem strefy euro.

– Niemcy mają 0,8 proc. PKB nadwyżki budżetowej. Nawet gdyby całą przeznaczyły na stymulowanie popytu, dałoby to w najlepszym wypadku zmniejszenie nadwyżki obrotów bieżących o 0,8 proc. PKB do 8 proc. PKB. To nic nie da – uważa Guntram Wolff. Jedynym sposobem jest pośrednie wpływanie na gospodarkę, by ożywić popyt. Np. przez liberalizację niektórych sektorów, w tym usług, czy reformę na rynku pracy, która spowodowałaby wzrost wynagrodzeń. W Niemczech we wrześniu odbędą się wybory do Bundestagu. Bruksela czeka już na decyzje nowego rządu.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: a.slojewska@rp.pl

Eksportowa potęga

Niemcy są trzecim, po Chinach i Stanach Zjednoczonych, eksporterem świata. Najwięcej swoich towarów wysyłają do Stanów, Francji, Wielkiej Brytanii i Chin, a najwięcej importują z Chin, Francji, Wielkiej Brytanii i USA. Na czele wysyłanych produktów znajdują się samochody (19 proc. w 2015 roku), potem maszyny i urządzenia (17 proc.), sprzęt elektroniczny (10 proc.), farmaceutyki (6 proc.) sprzęt medyczny (5 proc.), wyroby z plastiku (5 proc.), a także sprzęt lotniczy (4 proc). W 2016 roku 69 proc. eksportu było skierowane na rynek unijny, stamtąd pochodziło natomiast 66 proc. importu. Jeśli chodzi o strefę euro, to odbiera ona 37 proc. niemieckiego eksportu, a niemiecki import z tego obszaru to 21 proc. całości.

Gospodarka
Zagraniczne firmy zaczęły nieco lepiej oceniać Polskę. Stanęliśmy na podium
Materiał Promocyjny
Tajniki oszczędnościowych obligacji skarbowych. Możliwości na różne potrzeby
Gospodarka
Polityka nadal rządzi w państwowych spółkach
Gospodarka
Kadrowa rewolucja wolniejsza niż za PiS, ale rekrutacja często pozorna
Gospodarka
Rząd Portugalii przed trudnym zadaniem
Gospodarka
MFW: światowa gospodarka solidna, ale może być lepiej