-Jak na pierwszy dzień to nie jest najgorszy wynik- mówi „Rzeczpospolitej” Tomasz Napiórkowski, szef Polskiej Federacji Fitness, która zainicjowała i koordynuje akcję uruchamiania klubów i siłowni pomimo restrykcji sanitarnych. Według danych PFF, w poniedziałek otworzyło się ok. 1700 z nich (czyli ok. 60 proc. branży), choć były i takie, które ruszyły już w weekend.

Czytaj także: Kluby fitness i siłownie walczą o powrót do formy

– Od rana mamy gorącą linię – dodaje Napiórkowski, który z całej Polski dostaje „komunikaty z placu boju”. Według nich w poniedziałek inspektorzy z Sanepidu skontrolowali kilkanaście klubów fitness, ale nie nałożyli żadnej kary ani nie udzielili upomnień. Jak zaznacza szef PFF, branża ma tak dobrze dopracowany i wyśrubowany reżim sanitarny (m.in. z minimalnym limitem12 mkw powierzchni na osobę), że kontrolujący mogli być pozytywnie zaskoczeni.

Według Tomasza Napiórkowskiego, w pierwszym dniu akcji branży fitness dopisali też klienci, pomimo tego, że zdecydowana większość klubów i siłowni nie reklamowała szeroko swego udziału w buncie przeciw restrykcjom a PFF nie zamieściła na swej stronie listy otwieranych obiektów. (Wśród których są m.in. te należące do sieci Smart Gym, Platinium i Fit Forma). Kluby najczęściej ograniczały się do na informacji na swoich kanałach mediach społecznościowych.- Nie chcemy ułatwiać pracy organom kontrolnym- wyjaśnił „Rzeczpospolitej” proszący o anonimowość szef jednego z klubów uczestniczących w akcji.

Zdaniem prezesa PFF w kolejnych dniach, będzie się otwierać coraz więcej klubów i siłowni- część z nich dopiero kompletuje obsadę trenerską przetrzebioną wskutek trwającej od października blokady branży.