[b]„Rz”: Gdyby przed wylotem do Australii ktoś wywróżył panu półfinał debla, uwierzyłby pan?
Łukasz Kubot:[/b] Wcale bym nie pomyślał, że wróżka fantazjuje. Znamy się z Olim na tyle długo, żeby świetnie rozumieć się na korcie, a gramy troszeczkę inaczej niż inne pary. No może z pominięciem tego spotkania z Bhupatim i Knowlesem. Przeciwnicy nie pozwolili nam nawet na chwilę oddechu.
[b]Pierwszy gem meczu, w którym byliście bliscy przełamania, był najważniejszym momentem spotkania?[/b]
Tak, bo w poprzednich naszych meczach przełamywaliśmy rywali w gemach otwarcia. Oli zagrał fantastyczne dwa returny po linii, prowadziliśmy 15:30, a później ja niestety nie trafiłem po drugim serwisie Bhupathiego i nie mieliśmy okazji prowadzić. Przeciwnicy uciekli już na początku meczu, a są zbyt doświadczeni, by wypuścić taką przewagę. Wygrali zasłużenie.
[b]Roger Federer stwierdził swego czasu, że kiedy przychodzi grać na dużym korcie, jak Rod Laver Arena, to nawet najlepszy tenisista potrzebuje dwóch, trzech gemów, by się przyzwyczaić. Miał rację? [/b]