Gortat: Niedziela będzie dla nas

Lakers – Magic 100:75 w pierwszym meczu finału. – Graliśmy chaotycznie, nie słuchaliśmy trenera – mówi „Rz” Marcin Gortat

Aktualizacja: 06.06.2009 02:27 Publikacja: 06.06.2009 02:25

Gortat grał ponad 20 minut

Gortat grał ponad 20 minut

Foto: AFP

[b]RZ: Co się stało z Magic w ten pierwszy wieczór finału?[/b]

Marcin Gortat: Nie byliśmy skoncentrowani, źle graliśmy w obronie. Zabrakło motoru napędowego – zawodnika, który wziąłby ciężar gry na siebie. Rzuty nam nie wpadały, graliśmy chaotycznie. Nie słuchaliśmy trenera od samego początku meczu i tak to się w efekcie skończyło.

[b]Pod koniec pierwszej kwarty i na początku drugiej w zasadzie nie popełnił pan żadnego błędu w obronie. Po dwa razy zmusił pan do oddania niecelnego rzutu Andrew Bynuma oraz Pau Gasola, zanotował przechwyt przy wejściu pod kosz Saszy Vujacica. Do tego zdobył pan dwa punkty po podaniu Jameera Nelsona. Wyglądało na to, że akurat pan jest niesamowicie skoncentrowany i zmobilizowany.[/b]

Moje wejście na parkiet mogło trochę pomóc, ale nie było wystarczające. Drużyna miała ten sam wynik, gdy wchodziłem i kiedy wróciłem na ławkę. Pozostali zawodnicy muszą wznieść się na wyższy poziom. Wtedy wygramy.

[b]Obrona Lakers potrafiła tak pilnować Dwighta Howarda, że oddał tylko jeden celny rzut z gry.[/b]

Myślę, że to Dwight sam siebie zablokował, a nie gracze Lakers wykonali jakąś fantastyczną robotę. Miał chyba po prostu zły dzień.

[b]Rashard Lewis i Hedo Turkoglu byli bardzo skuteczni w finale konferencji z Cavaliers, ale nie radzili sobie z agresywną obroną Lakers.[/b]

Rashard oddał tylko dziesięć rzutów w całym spotkaniu. Nie dostawał tylu podań, co normalnie, kiedy ma 17, 18 takich prób w meczu. Ciężko jest złapać odpowiedni rytm zawodnikowi, który tak rzadko rzuca. Wszystkim ten mecz generalnie nie wyszedł. Mieliśmy głupie straty i przetrzymywaliśmy zbyt długo piłkę. Ta w efekcie nie krążyła płynnie po obwodzie, co zawsze było naszą silną stroną.

[b]Mówił pan już kilka dni temu, że Kobe Bryant będzie wyzwaniem dla Magic. W meczu numer jeden potwierdził, że będziecie z nim mieli olbrzymie problemy?[/b]

Kobe to jest po prostu Kobe. To było do przewidzenia. Nic nowego nie pokazał. Staraliśmy się go powstrzymać na różne sposoby, ale się nie udało. Jednocześnie, jeśli zawodnik tej klasy oddaje 34 rzuty w trakcie meczu, to można liczyć, że około połowy z nich trafi. Liczyliśmy, że Bryant zdobędzie pomiędzy 20 a 30 punktów. Mówiliśmy sobie, że nie może dojść do 40, ale nie byliśmy w stanie mu przeszkodzić. Część winy ponoszą nasi wysocy gracze.

[b]W czwartej kwarcie grał pan kilka minut wspólnie z Howardem jako silny skrzydłowy i bronił głównie przeciwko Lamarowi Odomowi. Jak czuł się pan w tej roli?[/b]

Bardzo dobrze. Nie miałem problemów z obroną. Dominowaliśmy wtedy trochę bardziej w defensywie. Cóż, trzeba poprawić jeszcze wiele rzeczy.

[b]W niedzielę mecz numer dwa w Los Angeles. Czego pan się w nim spodziewa?[/b]

Poprawimy błędy, podejdziemy do spotkania lepiej nastawieni, z wiarą, że możemy zwyciężyć. I wygramy.

[ramka]Magia Bryanta, klęska Orlando

W meczu otwarcia finału Kobe Bryant udowodnił, że jest najlepszym zawodnikiem na świecie. Zdobył 40 punktów, poprowadził Los Angeles Lakers do wysokiego zwycięstwa. Marcin Gortat zagrał przez ponad 20 minut: bardzo dobrze w pierwszej połowie, słabiej po przerwie. Pierwszy mecz finału to był pokaz mocy lidera Lakers. Grał jak Michael Jordan za najlepszych czasów, trafiał z każdej pozycji. – Mogliśmy tylko się modlić, aby nie trafiał – powiedział po meczu Dwight Howard, który miał poprowadzić Magic do zwycięstwa, ale wypadł blado. Trafił w całym meczu zaledwie jeden spośród sześciu oddanych rzutów. – To nie była koszykówka w stylu Magic. Nie walczyliśmy, zabrakło energii – tłumaczył się Howard. W imieniu swoim i kolegów, bo cały zespół był przestraszony i zdezorganizowany.

Marcin Gortat może mieć czyste sumienie. On akurat nie zawiódł. Mocno stał na nogach, w odpowiednim momencie wyciągał rękę w kierunku zawodnika atakującego. Nie dał się przepchnąć ani minąć. Po drugiej stronie parkietu wykończył świetne podanie Nelsona wsadem. W ciągu niewiele ponad 20 minut zdobył 4 punkty (przy skuteczności 2 na 4 z gry), 8 zbiórek, 4 bloki oraz 2 przechwyty. – Zagrał najlepiej ze wszystkich zawodników Magic – stwierdził Eric Pincus, dziennikarz „Hoopsworld“.Mecz numer dwa już w niedzielę, znów w Staples Center, o drugiej w nocy polskiego czasu. Transmisja w Canal Plus Sport.[/ramka]

[b]RZ: Co się stało z Magic w ten pierwszy wieczór finału?[/b]

Marcin Gortat: Nie byliśmy skoncentrowani, źle graliśmy w obronie. Zabrakło motoru napędowego – zawodnika, który wziąłby ciężar gry na siebie. Rzuty nam nie wpadały, graliśmy chaotycznie. Nie słuchaliśmy trenera od samego początku meczu i tak to się w efekcie skończyło.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!