[b]RZ: Co się stało z Magic w ten pierwszy wieczór finału?[/b]
Marcin Gortat: Nie byliśmy skoncentrowani, źle graliśmy w obronie. Zabrakło motoru napędowego – zawodnika, który wziąłby ciężar gry na siebie. Rzuty nam nie wpadały, graliśmy chaotycznie. Nie słuchaliśmy trenera od samego początku meczu i tak to się w efekcie skończyło.
[b]Pod koniec pierwszej kwarty i na początku drugiej w zasadzie nie popełnił pan żadnego błędu w obronie. Po dwa razy zmusił pan do oddania niecelnego rzutu Andrew Bynuma oraz Pau Gasola, zanotował przechwyt przy wejściu pod kosz Saszy Vujacica. Do tego zdobył pan dwa punkty po podaniu Jameera Nelsona. Wyglądało na to, że akurat pan jest niesamowicie skoncentrowany i zmobilizowany.[/b]
Moje wejście na parkiet mogło trochę pomóc, ale nie było wystarczające. Drużyna miała ten sam wynik, gdy wchodziłem i kiedy wróciłem na ławkę. Pozostali zawodnicy muszą wznieść się na wyższy poziom. Wtedy wygramy.
[b]Obrona Lakers potrafiła tak pilnować Dwighta Howarda, że oddał tylko jeden celny rzut z gry.[/b]