Wybaczcie, że tylko wygrywamy

Brazylia – Holandia. W tym ćwierćfinale spotykają się dziś zespoły, które muszą udowodnić, że stać je na piękną grę

Publikacja: 02.07.2010 01:22

Arjen Robben – holenderska magia

Arjen Robben – holenderska magia

Foto: EPA

[i]Korespondencja z Port Elizabeth [/i]

Tym meczem oba zespoły mają się usprawiedliwić przed kibicami. Zwycięstwo i awans do półfinału będą oczyszczeniem i spłatą zaciągniętego kredytu. Dwie piłkarskie potęgi postawiły wszystko na jedną kartę, rezygnując z tego, co było ich znakiem rozpoznawczym i co kochali kibice. Zdecydowali się po prostu zwyciężać.

Reprezentacja Holandii tak gładko do ćwierćfinału wielkiego turnieju nie awansowała już dawno, w najlepszej ósemce mundialu jest pierwszy raz od 12 lat, a i tak kibice nie są zachwyceni.

Piłkarze Berta van Marwijka, w klubach odpowiedzialni za przyspieszanie, na mundialu pokazują, że opłaca się czekać bezczynnie nawet godzinę. Dania, Japonia, Kamerun i Słowacja – drużyny, które przegrały z Holendrami na tym turnieju, zdaniem bramkarza Maartena Stekelenburga były zespołami, które gwarantowały, że w końcu popełnią błąd.

– Pierwszy raz na tym turnieju nie będziemy faworytami. Ale jeśli pozostaniemy tak skupieni jak dotychczas, nic nam nie grozi – zapewnia van Marwijk. Holendrzy wygrali cztery mecze w RPA, osiem w eliminacjach. Nie ma na nich mocnych od 23 spotkań. Na mundialu stracili tylko dwa gole, oba w końcówkach, oba z rzutów karnych. Piłkarze, rozmawiając z dziennikarzami po meczach, dziwili się, że w ogóle padają pytania o brzydką grę.

Rysę na szkle własnoręcznie zrobił Robin van Persie. Trudne dziecko holenderskiego futbolu, jeszcze jako nastolatek oskarżony o gwałt, schodząc z boiska w meczu ze Słowacją, powiedział van Marwijkowi, że powinien zmienić Wesleya Sneijdera. Kamery na tak wielkich imprezach są bezlitosne, nikt nie uwierzył w tłumaczenie zawodnika, że nie przypomina sobie, by wymienił jakieś nazwisko. Wymienił – tego, kogo w drużynie nie znosi najbardziej.

Van Marwijk najpierw sprawę zbagatelizował, później zebrał całą drużynę i wymusił na van Persie’em przeprosiny. Holendrzy mają bogatą historię eliminowania się z wielkich turniejów bez pomocy rywala. Kłócili się już o pieniądze, podział ról w drużynie i kolor skóry.

Teraz miało być inaczej, bo gwarantował to van Marwijk, trener, którego wszyscy zawodnicy szanują. Szanował go też van Persie za to, że gra w pierwszym składzie, bo trener puścił w niepamięć wszystkie nieporozumienia ze wspólnych czasów w Feyenoordzie Rotterdam, kiedy odsyłał krnąbrnego juniora do rezerw.

Holendrzy z Brazylijczykami znają się dobrze. Z Madrytu lecieli do RPA Rafael van der Vaart i Kaka, z Mediolanu – Lucio, Maicon i Sneijder, którzy z Interem w finale Ligi Mistrzów pokonali Bayern Monachium rządzony przez Marka van Bommela i Arjena Robbena, od którego zależy, czy w grze Holendrów jest trochę magii.

Dunga jest najmłodszym z trenerów, którzy zostali na mundialu, ma 46 lat i dobre pomarańczowe wspomnienia. W 1994 roku uczestniczył w pięknym ćwierćfinale wygranym przez Brazylię 3:2 w drodze po tytuł. Cztery lata później obie drużyny spotkały się w półfinale. Po 120 minutach był remis 1:1, karne lepiej strzelali Dunga z kolegami, ale w finale i tak Brazylia przegrała z Francją.

Tamta drużyna pełna była gwiazd i trudnych osobowości. Zespół stworzony teraz przez Dungę – trenera jest chyba najgrzeczniejszy w historii, nawet skandalista Robinho siedzi cicho, czując, że nie pasuje do towarzystwa. Przebłysk geniuszu na razie pokazuje głównie Kaka, który zawsze nagradzany był za czystą grę, a w RPA zobaczył już trzy żółte kartki i jedną czerwoną.

Wszystkie były jego zdaniem niesłuszne. Kaka jest jak ministrant, przyrzeka, że nie fauluje specjalnie, w jego obronie w telewizji występuje nawet babcia. Przed stadionami, na których gra Brazylia, znajomi piłkarza wyjmują z bagażników płyty DVD – również po polsku, na których opowiada o tym, jak ważny jest dla niego Bóg. Wszystko po cichu, żeby nie dowiedziała się FIFA.

Dunga ma trochę problemów ze składem – Elano i Felipe Melo są kontuzjowani, za kartki pauzuje Ramires. O reprezentacji Holandii trener Brazylijczyków mówi to samo, co o każdej drużynie – że ma solidnych piłkarzy. Z duszy odkrywcy Dunga nie ma nic, ale jeśli wygra mistrzostwa świata, nikt nie będzie o tym pamiętał.

Mecz w Port Elizabeth wydaje się ostatnim zakrętem przed finałem. Na drodze do meczu o złoto Brazylijczykom lub Holendrom stanie bowiem zwycięzca pary Urugwaj – Ghana.

[ramka][srodtytul]Opinie[/srodtytul]

[b]Dunga, trener Brazylijczyków[/b]

Spodziewam się bardzo szybkiego meczu, myślę, że będzie to dobre widowisko, które spodoba się kibicom. Obie drużyny mają świetnie wyszkolonych piłkarzy, umiejących dryblować i podejmować ryzyko. Bez przerwy szukają szansy na gola. A kiedy obie drużyny grają w ten sposób, gwarantuje to wysoki poziom meczu. W tej fazie nie można już czekać na ruch rywala, chcesz wygrać i zdobyć mistrzostwo świata – musisz sam zaatakować. Spotkanie z Holandią to będzie otwarty futbol, z wieloma okazjami pod bramką. To, co wydarzyło się dotychczas, już się nie liczy. I dla nas, i dla Holendrów ważny jest tylko tytuł. Nie wymyśliłem żadnej nowej taktyki, nie można wszystkiego zmieniać na każdym spotkaniu. Do tej pory piłkarze mnie nie zawiedli, liczę więc, że i tym razem będzie dobrze.

[b]Bert van Marwijk, trener Holendrów[/b]

Po raz pierwszy na tym turnieju nie jesteśmy faworytami, ale skoro przyjechaliśmy tu po Puchar Świata, musimy wierzyć, że pokonamy Brazylię. Pokazaliśmy już, że potrafimy kontrolować grę przez cały mecz. Straciliśmy tylko dwa gole po rzutach karnych, strzeliliśmy siedem. Dobrze gramy w defensywie – to było moje główne zadanie, gdy obejmowałem drużynę dwa lata temu. Sądzę, że nasza gra jest miła do oglądania dla kibiców. Podobnie myślę o grze reprezentacji Brazylii. Jeśli futbol się zmienia, trudno, żeby nasze drużyny pozostały w poprzedniej epoce. Brazylia to faworyt numer jeden w wyścigu o tytuł. Musimy wykorzystać stworzone okazje, bo zapewne nie będzie ich za wiele. W mojej drużynie nie ma już problemów z kontuzjami. Rafael van der Vaart wyleczył uraz, może zagrać w meczu z Brazylią.[/ramka]

[i]Korespondencja z Port Elizabeth [/i]

Tym meczem oba zespoły mają się usprawiedliwić przed kibicami. Zwycięstwo i awans do półfinału będą oczyszczeniem i spłatą zaciągniętego kredytu. Dwie piłkarskie potęgi postawiły wszystko na jedną kartę, rezygnując z tego, co było ich znakiem rozpoznawczym i co kochali kibice. Zdecydowali się po prostu zwyciężać.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!