Wesley Sneijder i Robin van Persie podobno się nie znoszą, drugi z nich w meczu ze Słowacją wywołał skandal wpisujący się w historię holenderskiego strzelania we własną stopę. Bert van Marwijk wymusił zgodę, a w piątek po południu zbierał tego plony.
Sneijder i Van Persie kilka razy ustawiali się we dwóch do wykonywania stałych fragmentów gry i nigdy nie było nieporozumień, kto z nich ma uderzyć piłkę. Obaj często sobie podawali, bili brawo nawet po nieudanych zagraniach.
Brazylijczycy strzelili gola w dziesiątej minucie. Felipe Melo podał do Robinho tak, jak powinien to robić magik futbolu – między pięciu obrońców, nie do przewidzenia. Przy Robinho pojawił się Arjen Robben, chociaż nie on odpowiadał za jego pilnowanie. Holendrzy płacili karę za kontuzję kolana, jakiej w ostatniej chwili przed meczem doznał Joris Mathijsen, na jego miejsce wszedł Andre Ooijer i nie do końca się rozumiał z kolegami.
Brazylijczycy wykorzystali to, że mecz ułożył się po ich myśli, Gilberto Silva i Felipe Melo rządzili w środku pola, Robben potykał się o własne nogi, bo jego zwód, na który nabrała się już cała Europa i pół świata, był neutralizowany. Musiał wymyślić coś nowego i potrzebował na to przerwy. Podobnie zresztą jak jego koledzy.
W drugiej połowie na boisko wyszła inna reprezentacja Holandii, z zasadniczą cechą, której brakowało jej wcześniej – wiarą, że może się udać. Robben przyspieszył i dzięki temu, że musiał dostać specjalnych opiekunów, luźniej zrobiło się pozostałym.