Reklama

Voo Voo nagrało nową płytę

Rozmowa: Wojciech Waglewski o nowym albumie Voo Voo “Wszyscy muzycy to wojownicy” i ostrym rocku

Aktualizacja: 22.11.2010 13:11 Publikacja: 20.11.2010 02:32

Wojciech Waglewski (1953), jedna z najważniejszych postaci polskiej sceny muzycznej, założyciel i li

Wojciech Waglewski (1953), jedna z najważniejszych postaci polskiej sceny muzycznej, założyciel i lider Voo Voo. Muzyk Osjana, grał w supergrupie Morawski Waglewski Nowicki Hołdys. Ojcies Fisza i Emade

Foto: EMI

[b]Rz: Nie mylę się, że płyta brzmi ostrzej i bardziej rockowo od poprzednich?[/b]

[b]Wojciech Waglewski:[/b] Otrąbiłem już koniec rock and rolla, tymczasem pojawia się coraz więcej płyt rockowych nagrywanych w tradycyjny sposób na taśmach analogowych. Mnie też dopadła taka tęsknota.

[b]Czy nagranie nowej płyty jest również konsekwencją albumu firmowanego wspólnie z Fiszem i Emade, którzy stworzyli potem gitarowe trio Kim Novak?[/b]

Płyta Kim Novak mnie zdopingowała. To pierwszy rockowy album od kilkunastu lat. Zgadaliśmy się z Emade i Voo Voo nagrało płytę pod jego pieczą. Namówił nas na studio Maćka Cieślaka, w którym jest tylko analogowy sprzęt. Po raz pierwszy od lat usłyszałem dźwięk cofanej taśmy. Wszystko było tak jak w latach 60., gdy zaczynałem. To najuczciwsza sytuacja: taśma nagrała tylko to, co potrafiliśmy sami zagrać.

[b]W „Zbroi” śpiewa pan o draniach wtryniających nos w nie swoje sprawy. To piosenka polityczna czy obyczajowa?[/b]

Reklama
Reklama

Znowu żyjemy w czasach, kiedy w każdym tekście można się doszukać podtekstów. Ale nie dajmy się zwariować! „Zbroja” to credo dotyczące ochrony prywatności. Dbam o nią, a było kilka medialnych prób jej naruszenia.

[b]Krytycznie ocenia pan media, które eksponują to, co w naszym życiu negatywne, i osłabiają wiarę w człowieka.[/b]

Bardzo mi media podpadły. Zbyt często posiłkują się konfliktem politycznym w kraju. Przebiegałby łagodniej, gdyby nie stał się pożywką publikatorów. Kiedy przed krzyżem było kilkanaście, a może kilkadziesiąt osób, od rana do wieczora stały tam wozy transmisyjne wszystkich liczących się telewizji. Czekały, aż coś się wydarzy. I się wydarzyło. To żenujące. W naszym kraju, tak mocno skonfliktowanym, bazowanie na nienawiści, to coś najgorszego.

[b]W dwóch piosenkach – „Język, gęba, strój” oraz „Złom” – odbija się spór o to, ile w naszym życiu powinno być wzięte z przeszłości, a ile myślenia o przyszłości.[/b]

To prawda. W jednej śpiewam, że trzeba kultywować korzenie, bo bez tego nie możemy istnieć. W drugim zauważam, że ciągłe odwoływanie się do źródeł i siedzenie w historii hamuje nasz rozwój. To jest tylko pozorna sprzeczność. Wołam o zachowanie złotego środka. Z jednym wyjątkiem.

[b]Jakim?[/b]

Reklama
Reklama

Na marginesie mojej działalności radiowej muszę zauważać, że „nowoczesny” pomysł śpiewania po angielsku się nie sprawdził. No, może poza piosenką „Son of the Blue Sky” Wilków. Generalnie jednak mówienie o tym, że się śpiewa po angielsku, żeby móc zrobić karierę na Zachodzie – to oczywista bzdura. Jak ktoś chce zrobić karierę, musi wyjechać. Śpiewanie po angielsku w Polsce nic nie da. To łatwizna, bo to język samogłoskowy. Polski wymaga poważnego traktowania i dużej pracy. Wtedy brzmi przepięknie.

[b]Co pan na to, że nie ma polskich piosenek w radiu?[/b]

To znakomicie. Ale mówiąc serio, gdyby przeciętny Polak był taki, jak myślą komercyjne media, odebrałbym sobie życie albo wybrał wolność w Rumunii. Na szczęście mamy do czynienia z sytuacją przypominającą stan wojenny. Anglicy nakręcili wtedy film pokazujący Polskę z dwóch różnych perspektyw – festiwalu w Kołobrzegu i w Jarocinie. Dzisiejszym odpowiednikiem Kołobrzegu jest telewizja, ze szczególnym uwzględnieniem publicznej, Jarocina zaś – niezliczona liczba imprez muzycznych ze znakomitą frekwencją. Na mój objazdowy festiwal „Męskie granie”, który zgromadził wyłącznie polskich artystów, w tym wielu alternatywnych, bilety kosztowały u koników po 500 zł. To pokazuje prawdę o gustach Polaków. Fonografia też nie jest zafałszowana. Większości wykonawców z pierwszej dziesiątki najczęściej kupowanych albumów nie można się wstydzić.

[b]Skąd bierze się fałsz medialnego świata?[/b]

To proste. W telewizji i w radiu zapomina się o misyjności. Korzystają z nich głównie ludzie z mniejszych ośrodków, którzy są pozbawieni dostępu do kultury niezależnej. Jako główni odbiorcy komercji stanowią punkt odniesienia tego, co widać w słupkach oglądalności. Koło się zamyka. Ale jeszcze będzie przepięknie.

[b]Tytuł nowej płyty mówi, że wszyscy muzycy to wojownicy. Czy uważa pan, że to prawda?[/b]

Reklama
Reklama

Ironia. Tytuł wziął się stąd, że dziś prawie każdy muzyk mówi, że z czymś walczy. A ja nie wiem, czym się różni w tej walce od listonosza. Kiedy zaczynałem grać, było takie zabawne określenie: artysta estradowy. Teraz prawie wszyscy uważają się za artystów. Dla mnie to nieporozumienie – artysta tworzy sztukę, co zweryfikuje dopiero czas. Zauważyłem też, że tak zwani artyści nadużywają słowa „zajebiście”. Dlatego podtytuł płyty brzmi „Wszyscy artyści są zajebiści”. W moim przekonaniu artystów estradowych zastąpili artyści zajebiści.

[b]Jak to się stało, że pan – ikona muzyki niezależnej – wziął udział w kampanii reklamowej Żywca?[/b]

Słyszałem: Waglewski to alternatywa, a sprzedał się Żywcowi. Mamy do czynienia z brakiem zrozumienia słowa „alternatywa”. Chodzi o oryginalność artystyczną. Co w tym złego, że dostaje się za nią pieniądze od browaru? Ważny jest efekt końcowy. Nie sprzeniewierzyłem się swoim wartościom. Dzięki „Męskiemu graniu” w Trójce po raz pierwszy pojawił się hip-hop Abradabu. Mój festiwal nie miał nic wspólnego z chałturą, za którą uważam udział w projektach chopinowskich finansowanych z rządowych pieniędzy. To jest dopiero obciach. Nie było większego od czasu Vanessy Mae, niskiej Azjatki na wysokich obcasach.

[b]Maciej Maleńczuk dziwi się, że reklamuje pan piwo, a woli wino.[/b]

Mógłby się lepiej zorientować: Żywiec dystrybuuje również wina. Wszystko się zgadza.

Reklama
Reklama

[i]—rozmawiał Jacek Cieślak[/i]

[b]Rz: Nie mylę się, że płyta brzmi ostrzej i bardziej rockowo od poprzednich?[/b]

[b]Wojciech Waglewski:[/b] Otrąbiłem już koniec rock and rolla, tymczasem pojawia się coraz więcej płyt rockowych nagrywanych w tradycyjny sposób na taśmach analogowych. Mnie też dopadła taka tęsknota.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Reklama
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama