Po wtorkowym awansie Rosji, Francji, Danii, Szwecji i Grecji zostały już tylko cztery miejsca do wzięcia w barażach (11 i 12 listopada, rewanże 15 listopada).
Portugalia będzie dzisiaj z Czechami, Chorwacją i Irlandią wśród drużyn rozstawionych. Turcja wydaje się najsilniejsza wśród nierozstawionych, choć Bośnia niewiele jej klasą piłkarzy ustępuje, Czarnogóra niczego nie oddaje za darmo, a Estonię może ponieść euforia drużyny, która pierwszy raz wyszła z grupy eliminacyjnej (olimpijski turniej w Paryżu w 1924 r. był jedynym, w którym grała).
Portugalia z Cristiano Ronaldo kontra Turcja Guusa Hiddinka to byłaby najciekawsza para. Najdroższy piłkarz świata przeciw jednemu z najlepiej opłacanych trenerów, dwie drużyny, dla których baraż jest karą. Turcja jednak taki finał zakładała, od chwili gdy dowiedziała się, że będzie w grupie z Niemcami. A Portugalia się łudziła, że Danię wyprzedzi. Wtorkowe 1:2 w Kopenhadze, po grze – jak ją określiła „A Bola" – tak złej, że nie da się tego zapomnieć, to był ostateczny rozkaz zejścia na ziemię.
Portugalczycy powinni tam być od dawna. Ciągle przykładamy do nich miarę wielkich meczów z Euro 2000, wicemistrzostwa cztery lata później, a to już ani ci piłkarze, ani ta atmosfera.
Europa ma dwóch równych sobie królów: Hiszpania i Niemcy grają futbol z innej galaktyki