Protesty środowisk lewicowych przeciwko Marszowi Niepodległości mają dwa oblicza. Podczas gdy część kontrmanifestantów zaprasza do zabaw, inne organizacje z Koalicji Porozumienie 11 listopada nawołują do "fizycznego" zatrzymania marszu organizowanego przez środowiska prawicowe i konserwatywne. "Narodowa kawalkada (...) musi się spotkać z odpowiednią reakcją i blokadą, aby zwolennicy silnego państwa, jednego wodza namaszczonego przez katolickiego Boga, nie sądzili, iż ich działania są tolerowane" – tak do rozbicia marszu wzywają lewicowi bojówkarze z organizacji Antifa Poland. Na swojej stronie reklamują się: "jesteśmy grupą radykalnych antyfaszystów mających na celu fizyczne i ideologiczne wyeliminowanie skrajnej prawicy jako siły politycznej".
Czytaj w Sieci Opinii:
Kiedy rząd wypowie wojnę bojówkom "antyfaszystowskim"?
Z kolei Federacja Anarchistyczna, członek Koalicji, na swoich stronach w "Poradniku dla Uczestnika Manifestacji" szkoli, jak walczyć z policją. W instrukcji można przeczytać np., że "Wspólną zasadą działania oddziałów do tłumienia zamieszek jest szyk bardzo przypominający starożytną falangę (...). Podstawą sukcesu jest rozbicie takiego szyku. Tu bardzo użyteczne są barykady, zza których można razić podchodzących policjantów kamieniami i innymi pociskami". A także: "Do rozbijania szyku idealnie też nadają się koktajle Mołotowa".
Czy podobnie jak w roku ubiegłym dojdzie 11 listopada do ulicznych starć w Warszawie? – Liczę, że na Marsz Niepodległości przyjdzie tylu warszawiaków, iż tym bojówkarzom odejdzie ochota do rozróby – mówi "Rz" płk Jan Podhorski, były żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, który wybiera się na marsz. – Że zobaczą, iż Święto Niepodległości jest ważne dla wszystkich Polaków niezależnie od przekonań.