Ilość złośliwego oprogramowania atakującego smartfony z systemem operacyjnym Android wzrosła w zeszłym roku o 1200 proc. Internet w komórce daje złoczyńcom takie możliwości, jakich do tej pory jeszcze nie mieli.
Te małe, sprytne, urządzenia pozwalają nam robić wiele rzeczy: rozmawiać, słuchać muzyki, surfować po Internecie, sprawdzać, co się dzieje na Facebooku, prowadzić firmę, tworzyć bazę klientów, pstrykać zdjęcia i kręcić filmy. Rynek się zmienia, a rozbudowane telefony komórkowe – smartfony – coraz częściej zastępują pecety, które powoli wracają do swojej pierwotnej funkcji, czyli nieco bardziej zaawansowanych maszyn do pisania.
Popularność tych poręcznych urządzeń cieszy producentów, którzy z zadowoleniem patrzą na szybujące w górę słupki wyników sprzedaży oraz cyberprzestępców mających teraz kolejne pole do popisu.
Z raportu opublikowanego na początku tego roku przez japońską firmę Trend Micro, światowego lidera zabezpieczeń komputerowych, wynika, że w 2011 r. gwałtownie – o 1200 proc. – wzrosła liczba złośliwego oprogramowania atakującego smartfony z systemem operacyjnym Android. Takie oprogramowanie potrafi zmusić naszą komórkę do niewiarygodnych rzeczy, a my o tym nawet nie wiemy!
Android na celowniku
Android to obecnie najpopularniejszy na świecie system operacyjny dla zaawansowanych technologicznie komórek. Został opracowany na bazie Linuksa przez małą kalifornijską firmę Android przejętą w 2005 r. przez Google. Według ocen z końca ubiegłego roku jego udział w rynku smartfonów wynosi już ponad 50 proc. Na swym blogu Andy Rubin, współtwórca systemu, twierdzi, że kilka tygodni temu, w grudniu, każdego dnia aktywowano 700 tys. urządzeń z Androidem. W chwili obecnej na świecie działa ich co najmniej ćwierć miliarda. I w sumie dość łatwo je zaatakować.
– Dziś, zarówno w komputerach, jak i w smartfonach, mamy dostęp do Internetu, stąd użytkownicy telefonów są narażeni na te same zagrożenia co użytkownicy pecetów – mówi Zbigniew Engiel, ekspert z Laboratorium Informatyki Śledczaj Mediarecovery. Złośliwe oprogramowanie, z którego istnienia użytkownicy nawet nie zdają sobie sprawy, może być ukryte w innych, całkiem niewinnych aplikacjach. Tak było w przypadku opisanego w raporcie firmy Micro Trend robaka DroidDream Light. Programik sprytnie kamuflował się w aplikacjach dostępnych w sklepach internetowych, a nawet w Android Market prowadzonym przez Google. Cyberprzestępcy doklejali go do narzędzi monitorujących zużycie baterii telefonu lub różnego rodzaju list zadań. Trzeba przyznać, że byli wyjątkowo nieustępliwi: po zlokalizowaniu i zneutralizowaniu grupy szkodliwych aplikacji wciąż tworzyli nowe. Specjaliści z Google musieli się więc nieźle napracować, by wyłapać wszystkie jego odmiany. W sumie udało się zlokalizować ich blisko 100.
Dlaczego jednak DroidDream Light był taki niebezpieczny? Po pierwsze wykradał i przekazywał swoim twórcom wszystkie informacje na temat telefonu (karty SIM, numeru, operatora) oraz jego użytkownika: gdzie się loguje (hasła etc.), notatki, kontakty, zapisane dane. Na dodatek rozsyłał różne wiadomości do osób z listy kontaktów. I czynił to na masową skalę.
– Android jest obecnie najpopularniejszym na świecie systemem operacyjnym dostępnym na komórki. Przestępcy liczą, że im większa liczba potencjalnych ofiar, tym większy odsetek tych, którzy ujawnią interesujące dane – mówi Engiel. Problem w tym, iż nie mamy zazwyczaj pojęcia, że telefon może zostać zaatakowany w podobny sposób co komputer. Kiedy włączamy po raz pierwszy nowego laptopa, kupno dobrego programu antywirusowego jest jednym z pierwszych kroków, jakie podejmujemy, ale nikt o tym nie myśli, aktywując smartfona i łącząc się z siecią.