Agnieszka dojrzewa

Tomasz Wiktorowski o dojrzewaniu Agnieszki Radwańskiej, jej rywalkach i igrzyskach w Londynie

Publikacja: 07.04.2012 00:52

Czy zwycięstwo Agnieszki w Miami naprawdę było jej największym sukcesem?

Tomasz Wiktorowski:

Jeśli chodzi o klasę uczestniczek, atmosferę, prestiż, to ewidentnie tak. Jednak zawsze podkreślam, że sukces trzeba oceniać stosownie do etapu kariery, że to czasem są sprawy nieporównywalne. Nie do końca wiemy przecież, czy większym osiągnięciem dla 16-latki nie było zwycięstwo w juniorskim Wimbledonie. To wówczas było jej mistrzostwo świata. W następnym roku Agnieszka wygrała turniej w Paryżu, to był kolejny szczyt. Pamiętam, jak w 2006 roku grała na Warszawiance w J&S Cup, pokonała Anastazję Myskinę i Klarę Zakopalovą, przegrała dopiero w ćwierćfinale po wygraniu pierwszego seta z Jeleną Dementiewą. To też był wielki wyczyn. W zeszłym roku największym sukcesem było wygranie turnieju w Pekinie, a teraz w Miami. Mistrzostwem świata dla Isi jest dziś wygranie turnieju wielkoszlemowego lub zdobycie złotego medalu igrzysk.



Jak widzi pan swój udział w osiągnięciach Agnieszki z ostatnich miesięcy?

To co wspólnie zdobyliśmy, to połączenie przeszłości i obecnej pracy. Nie trzeba mówić więcej i pompować tego balonu. Należy być skromnym. Oczywiście znam swoją wartość, przy okazji zwycięstw Isi zdobywam doświadczenie i pewność siebie, ale trzeba realnie patrzeć na życie. Podgrzewanie atmosfery wokół naszych osiągnięć nie ma sensu. Sezon jest długi, wzloty i upadki przyjdą na pewno. Nie lubię popadania w skrajności, na korcie też. Euforia po wygraniu kilku piłek czy kilku gemów z rzędu niekiedy powoduje wielkie pobudzenie, nadmiar motywacji, a gdy przychodzi cios, bo przeciwnik zaserwował dwa asy, nagle wszystko opada i przegrywa się mecz. Lepiej być pośrodku, utrzymywać koncentrację.



Jak pan podsumuje wasze dzisiejsze relacje, sukces je zmienił?

Jesteśmy w innym miejscu, jeśli chodzi o popularność Isi oraz o pozycję w rankingu. Wzrosły oczekiwania, ale nic się nie zmieniło, jeśli mówimy o naszej współpracy. Był epizod z drugim trenerem, wprowadził pewne zamieszanie, ale teraz, gdy wróciliśmy do starego układu, między nami jest, jak było.

Do igrzysk zmian nie będzie, a co po igrzyskach?

Dziś nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. To będzie wymagało dyskusji i przemyśleń, na razie musimy polegać na wypracowanym wzorze – treningi w Krakowie z ojcem, wyjazdy ze mną. Tata jest dla dziewczyn bardzo ważny, a układ z takim podziałem ról na razie się sprawdza.

Czy w głowie Agnieszki został mocny ślad po dotkliwej porażce z Wiktorią Azarenką?

Nie został. Gdyby został,  nie byłoby wygranych meczów z Venus Williams i Marią Szarapową. Myślę, że tamta porażka dała Agnieszce do myślenia, przekonała, że z tak silnymi dziewczynami należy zaczynać grę mocniej, nie dać się im rozpędzić, że trzeba walczyć o każdy, nawet pozornie przegrany punkt. Cały urok meczu z Szarapową polegał na tym, że sukces wisiał na włosku. Dlatego to zwycięstwo jest tak wartościowe. Czas, miejsce, wspaniałe emocje i wytrzymanie naporu rywalki we wszystkich ważnych chwilach – w sumie niesamowite. Agnieszkę motywowała stawka finału, bardzo chciała wygrać właśnie z Szarapową na Florydzie.

Czy można powiedzieć, że Agnieszka Radwańska po prostu dojrzała?

Jestem o tym przekonany, obserwuję ją przecież od lat. Widzę ogromną zmianę jej tenisa, tym się zajmuję, ale dostrzegam także zmianę, nazwijmy ją – ludzką.

Czy Agnieszka pracuje także nad swym wizerunkiem?

Jej menedżerowie z firmy Lagardere zaczynają się do tego zagadnienia przykładać, są postępy.

A wytrzyma rosnącą popularność?

Sądzę, że daje radę, ale na wszelki wypadek staram się gasić te emocje. Wiem przecież, że sama Agnieszka ma dostatecznie duże oczekiwania.

Ma pan obawy, że na kortach ziemnych będzie trudniej niż  wiosną w USA?

Zdajemy sobie sprawę, że gra na mączce to pięta achillesowa Isi. Do tej części sezonu trzeba się dobrze przygotować. Nie obiecam awansu na trzecie miejsce na świecie i wielkich zwycięstw, ale Agnieszka powinna zrobić krok do przodu.

Czy ma pan wpływ na kalendarz gier Agnieszki?

Rozmawiamy o tym na bieżąco, tak samo jak o grze deblowej, bo to się ściśle łączy. Reagujemy stosownie do potrzeb. Isia jest jedyną tenisistką z pierwszej dziesiątki, która regularnie gra mecze deblowe. Układ z Danielą Hantuchovą sprawdza się, bo obu zależy bardziej na singlu i mogą swe zaangażowanie w deblu dawkować rozsądnie, iść sobie na rękę, gdy trzeba. W przyszłości chyba z debla trzeba będzie jednak zrezygnować – równajmy do tych, które są wyżej.

Słowo o rywalkach. Siostry Williams są nadal wielkie?

Tak, ale jeśli chcą być na szczycie, nie mogą grać tylko w kilku wybranych turniejach w roku. Gdyby wystartowały w 15 – 16 rocznie, wróciłyby na swoje miejsce. Wciąż są w stanie wygrywać Wielkie Szlemy, ważne jest jednak ogranie, automatyzm ruchów, brak gry powoduję jego utratę. Tego na skróty się nie odbuduje.

Spodziewał się pan tak szybkiego awansu Wiktorii Azarenki?

Nikt się nie spodziewał, choć wszyscy wiedzieli, że będzie groźna. Większość spodziewała się zmiany liderki rankingu i typowała na to miejsce Petrę Kvitovą. Jednak Czeszka nie powinna grać z kontuzją w półfinale Australian Open, teraz płaci za tę gonitwę. Wyciągając z tego wnioski, Agnieszka nie powinna za wszelką cenę starać się o szybki awans na trzecie miejsce na świecie. Zdobędzie je niedługo – dobrze, jeśli nie – trochę poczekamy.

Jak pan widzi start Agnieszki na igrzyskach, w ilu konkurencjach i z kim w parze?

Będziemy mieli przed Londynem czas na odpoczynek i przygotowania, więc Isia może zagrać w ciągu ośmiu dni  w singlu i deblu lub w singlu i mikście. Z kim, jeszcze nie wiem. Zbyt wiele zależy od formy potencjalnych partnerów oraz Uli Radwańskiej, a także od sytuacji regulaminowej i rankingów. Zwracam uwagę, że mikst wcale nie musi być łatwiejszą drogą do medalu w Londynie, choć do półfinału są tylko dwa mecze. Proszę sobie wyobrazić pary: Novak Djoković i Jelena Janković lub Ana Ivanović, Radek Stepanek i Kvitova, Sania Mirza z Leanderem Paesem, Azarenka z Maksem Mirnym, Andy Roddick z Sereną Williams, a nawet Roger Federer z Martiną Hingis. Analizujemy tę sprawę, ale pierwsze poważne przymiarki zrobimy pod koniec maja.

—rozmawiali Krzysztof Rawa, Mirosław Żukowski

Czy zwycięstwo Agnieszki w Miami naprawdę było jej największym sukcesem?

Tomasz Wiktorowski:

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!