„Italia jednak żyje!" – krzyknął na zakończenie transmisji telewizyjnej Giuseppe Dossena, mistrz świata z roku 1982.
A obawy były ogromne. Włoskie media przez cały tydzień nie zastanawiały się, jak wygrać z Hiszpanią, ale jak zmniejszyć rozmiary szykującej się katastrofy. Może dlatego postawa squadra azzurra zaskoczyła wszystkich.
Po pierwszej, bezbramkowej połowie Dossena stwierdził nawet, że choć to nie do wiary, Italia „prowadzi na punkty", a trener Cesare Prandelli osiągnął przewagę pozycyjną nad Vicente Del Bosque w meczu taktycznych szachów. Końcowy remis przyjęto jak wiktorię.
Prandelli uznał wynik za sprawiedliwy i był dumny ze swego zespołu: „Zagraliśmy świetny mecz. Podjęliśmy z Hiszpanią walkę jak równy z równym. To była prawdziwa Italia!". De Rossi powiedział: „Szczególnie pod koniec cierpieliśmy katusze, ale byliśmy drużyną, monolitem".
Andrea Pirlo chwalił kolegów i stwierdził, że fatalnie przegrany mecz z Rosją okazał się błogosławieństwem, bo zmusił wszystkich, łącznie z trenerem, do refleksji. Di Natale cieszył się ze strzelonej bramki, tym bardziej że do dziś nie może sobie darować chybionego karnego w meczu z Hiszpanią w ćwierćfinałach ME cztery lata temu.