Po świetnym meczu z Hiszpanią Włosi znów kochają swoją reprezentację i zaczynają wierzyć w sukces nie tylko w spotkaniu z Chorwacją, ale i w całym turnieju.
Po fatalnym meczu towarzyskim z Rosją (0:3 w Zurychu), uwikłaniu piłkarzy reprezentacji w skandal korupcyjny, kontuzji stopera Andrei Barzagliego i wymuszonej na Cesare Prandellim okolicznościami desperackiej zmianie ustawienia, włoscy fani oczekiwali meczu zHiszpanią jak skazaniec ścięcia.
Okazali się ludźmi małej, ale powoli rosnącej wiary. Początek transmisji śledziło 10 mln kibiców, a koniec aż 17 mln, czyli ponad 70 procent wszystkich telewidzów. Wyłączyli telewizory dumni ze swojej reprezentacji, by nazajutrz rano przeczytać ogromne tytuły na pierwszych stronach gazet: „Italio! Jaka jesteś piękna!" (Corriere dello Sport), albo „Piękna Italio! Taką Cię chcemy!" (Gazzetta dello Sport).
Prezydent Giorgio Napolitano (obecny na meczu w Gdańsku) w poniedziałek powiedział coraz bardziej cierpiącym wskutek kryzysu rodakom: „Drużyna Prandellego jest symbolem dzisiejszych Włoch, które z wielkim zaangażowaniem i w poczuciu własnej godności stanęły do walki".
Na dodatek Jose Mourinho powiedział włoskim mediom, że squadra azzurra zaimponowała mu mentalnością zwycięzcy, organizacją gry i ma spore szanse w walce o tytuł. Włoski rząd zaczął się zastanawiać, czy jeśli Italia dotrze do finału, premier Mario Monti mimo dyplomatycznego bojkotu w związku z uwięzieniem Julii Tymoszenko nie powinien się pojawić w Kijowie.