Korespondencja z Brukseli
Antonio Tajani, polityk włoskiej chadecji, został wybrany na szefa Parlamentu Europejskiego po zaciętej walce, niezwykłej jak na standardy tej instytucji. Zwyczajowo faworyt znany jest wcześniej w wyniku umowy grup politycznych mających większość.
Tym razem z powodu zerwania przez socjalistów porozumienia z chadekami trzeba było maksymalnej liczby, czyli aż czterech tur głosowań, żeby wybrać kandydata Europejskiej Partii Ludowej. Ostatecznie stało się to możliwe dzięki umowie chadeków z liberałami, którą wsparli konserwatyści. Wystarczyła ona do obsadzenia najwyższego stanowiska w PE.
Ale siła tych ugrupowań nie wystarczy do podejmowania decyzji przez najbliższe 2,5 roku, czyli do końca obecnej kadencji parlamentu europejskiego. Bo koalicja chadeków, liberałów i konserwatystów, choć zbliżona w poglądach na sprawy gospodarcze, nie ma większości w PE. Dysponuje 359 głosami na 751, czyli nawet przy maksymalnej dyscyplinie brakuje jej 17 głosów do większości. Nie może zbudować koalicji z udziałem mniejszych grup politycznych.
Ominąć eurosceptyków
Bo w sprawach gospodarczych od Zielonych i komunistów dzieli ją zbyt wiele. A z eurosceptykami w żadne konszachty nie chce wchodzić.