Schizma prawosławna. Ile dywizji ma patriarcha?

W Rosji mówi się o rozpadzie Cerkwi prawosławnej

Aktualizacja: 16.10.2018 19:32 Publikacja: 16.10.2018 18:46

Patriarcha Bartłomiej I objął duchową opieką Cerkiew na Ukrainie

Patriarcha Bartłomiej I objął duchową opieką Cerkiew na Ukrainie

Foto: AFP

Stalin miał podobno zadać lekceważące pytanie: „A ile dywizji ma papież?". Jeśli Putin zadałby sobie pytanie: „ile dywizji ma patriarcha Bartłomiej I?", nie byłoby w tym tonu lekceważenia. Świadczy o tym niezwykle ostra reakcja Kremla, a za nim moskiewskiego Kościoła prawosławnego na decyzje dotyczące autokefalii ukraińskiej.

Bronić „ruskiego miru"

Media rosyjskie wpadają niemal w histerię, pisząc o największym rozłamie w dziejach chrześcijaństwa, rzekomych napadach na rosyjskie cerkwie w Ukrainie, a nawet grożąc wojną w obronie prawowiernego (zależnego od Moskwy) prawosławia. Powstanie ukraińskiej autokefalii określa się nawet jako „potężny cios w jedność rosyjskiej cywilizacji. Rosja z punktu widzenia jej duchowych podstaw cofnęła się do XVII wieku. Ostatni węzeł wschodniosłowiańskiej jedności – Cerkiew prawosławna – rozpadł się w oczach".

Dla mniej zorientowanych sprawa ukraińskiej autokefalii to kwestia jedynie religijna. Pierwsza jednak zareagowała Rada Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej na nadzwyczajnym posiedzeniu, określając autokefalię na Ukrainie jako najwyższe zagrożenie i biorąc w „obronę" wszystkich wyznawców prawosławia od Lwowa po Donieck. W ten sposób w pośredni sposób rozszerzona została koncepcja „ruskiego miru", który jak się okazuje, może być nie tylko tam, gdzie są Rosjanie, ale także tam, gdzie są prawosławni i Moskwa czuje się w prawie interweniować w ich imieniu.

Putin, przewodnicząc Radzie Bezpieczeństwa FR, przywołał też w gruncie rzeczy tradycję carskiego samodzierżawia, która z władcy Rosji czyni władzę kościelną. Synod moskiewskiego prawosławia, jaki miał miejsce w Mińsku, parę dni później działał już całkowicie podług wskazówek Putina. Bartłomieja I i Konstantynopol potępiono, zerwano z nim kontakty i określano jako schizmatyka. W ten sposób Moskwa czyni się de facto centrum światowego prawosławia.

Ostrość reakcji Kremla i popów z Moskwy każe spodziewać się prowokacji na Ukrainie, a nawet działań zbrojnych ze strony Moskwy.

Dlaczego decyzja Bartłomieja I, znosząca anatemę dotyczącą hierarchów prawosławnych Kościołów na Ukrainie i biorąca ukraińskie prawosławie pod skrzydła Konstantynopola i zaledwie zapowiadająca wprowadzenie autokefalii wywołuje tak nerwową reakcję nie tyle samych hierarchów rosyjskiego prawosławia, ile przede wszystkim samego Kremla?

Kijowska autokefalia (czyli samodzielność ukraińskiego Kościoła prawosławnego) to w istocie zakwestionowanie samego centrum rosyjskiej imperialnej ideologii. Moskwa od XVII wieku, przypisując sobie prawo przewodzenia wschodnioeuropejskiemu prawosławiu, czyniła się też duchowym i politycznym centrum wschodniej słowiańszczyzny. Idea III Rzymu, jak i zawłaszczanie historii Rusi Kijowskiej, jako początku państwa rosyjskiego, było uzasadniane pozycją, jaką przypisywała sobie w czasach caratu Cerkiew moskiewska i jaką zaczęła sobie przypisywać po roku 1991 i rozpadzie Związku Sowieckiego. Powstanie ukraińskiego Kościoła prawosławnego było zahamowane anatemą rzuconą na nie chcących podporządkować się Moskwie hierarchów. Tak podtrzymywano obraz Ukrainy jako organicznej części Rosji.

Moskwa chciała, aby jakakolwiek nowa autokefalia mogła być jedynie wynikiem jednogłośnej aprobaty wszystkich kościołów prawosławnych. Takie podejście dawało Moskwie do ręki broń, jaką było swoiste liberum veto. Sobór prawosławny na Krecie, na którym dyskutowano o ukraińskiej autokefalii, został zerwany, bowiem patriarcha moskiewski demonstracyjnie tam nie przyjechał.

Duchowym, ale i prawodawczym centrum prawosławia, w świetle głębszej i starszej tradycji, pozostawał jednak Konstantynopol i jego patriarcha. Po latach wahań Bartłomiej I postanowił skorzystać z tych uprawnień. Stwierdził, że Cerkiew na Ukrainie może i ma zorganizować się na nowo, będąc wspólnotą wiernych, a Konstantynopol obejmie ten proces duchową opieką.

Ta sytuacja uniemożliwia Moskwie stosowanie dotychczasowej obstrukcji. Stąd agresywność nie tylko moskiewskiej Cerkwi, całkowicie zależnej od Kremla, ale przede wszystkim Putina. Moskwa objęła Bartłomieja I anatemą. Agresywnym gestem jest wycofanie rosyjskich mnichów w góry Atos i zakaz modlitw podczas rosyjskich na nią pielgrzymek. Putin, będący mistrzem manipulacji, znalazł się w trudnej sytuacji. Konfrontuje się bowiem z historyczną tradycją i wielką siłą historycznych symboli, których nie sposób tak zakłamać jak relacji bieżących wydarzeń politycznych. Moskwa, mimo wielowiekowej dominacji nad prawosławiem na terenach dzisiejszej Ukrainy, nie ma kapitału symbolicznego, aby przeciwstawić się Konstantynopolowi.

Były oficer KGB, który staje się naczelnym teologiem moskiewskiego prawosławia, jest mało przekonywający. Rosyjska cerkiew w kraju, w którym prawosławnych jest 15–20 proc., co notabene jest wynikiem długotrwałej ateizacji prowadzonej przez wychowawców takich polityków jak Putin, z trudem nadaje się na centrum światowego Kościoła prawosławnego, a nawet nie bardzo nadaje się, by odnawiać życie religijne Rosji.

Bolesna strategia

Spór z Bartłomiejem I odsłania też wiele kłamstw, jakim żyło rosyjskie imperium i żyje do dzisiaj Rosja Putina. Rzekomo opieka nad prawosławnymi na Ukrainie, jaką Moskwa uzyskała w 1668, to nic innego jak narzędzie, dzięki któremu Katarzyna II wtrącała się w sprawy dawnej Rzeczypospolitej, co między innymi prowadziło do rozbiorów Polski. Dzisiaj miało to prowadzić, w planach Kremla, do rozbiorów Ukrainy. Nic dziwnego, że zniesienie tego uprawnienia przez Konstantynopol jest dla Putina, prowadzącego wojnę z Kijowem, tak bolesne.

Historycy zaczynają też zaglądać w przeszłość, zdawałoby się zamkniętą, i okazuje się, że rosyjska autokefalia była samozwańcza i była zerwaniem z ciągłością apostolską. Mogłoby to po tylu wiekach nie mieć znaczenia, teraz jednak takie fakty są przypominane, odsłaniając ciemne strony dziejów Rosji. Mit Rosji jako obrońcy nie tylko prawosławia, ale i całego chrześcijaństwa, na co Moskwa ma ambicję, może runąć w gruzach w konfrontacji z patriarchą Konstantynopola, który nie ma nawet jednego czołgu.

Stalin miał podobno zadać lekceważące pytanie: „A ile dywizji ma papież?". Jeśli Putin zadałby sobie pytanie: „ile dywizji ma patriarcha Bartłomiej I?", nie byłoby w tym tonu lekceważenia. Świadczy o tym niezwykle ostra reakcja Kremla, a za nim moskiewskiego Kościoła prawosławnego na decyzje dotyczące autokefalii ukraińskiej.

Bronić „ruskiego miru"

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać