W środę jadące z nadmierną prędkością ferrari prowadzone prawdopodobnie przez dziennikarza Macieja Zientarskiego wypadło na nierówności z jezdni i roztrzaskało się na filarach wiaduktu na wysokości ul. Rzymowskiego. W wypadku zginął dziennikarz „Super Expressu” Jarosław Zabiega. Kierowca walczy o życie w szpitalu.
To nie była pierwsza tragedia w tym miejscu – prawie dokładnie dwa lata temu w podobnych okolicznościach zginął tam 23-letni Konrad Z. Tydzień później na miejscu wypadku dwóch przyjaciół zmarłego składało kwiaty i paliło znicze. W jednego z nich uderzył rozpędzony samochód, którego kierowca stracił panowanie nad wozem dokładnie na tym samym garbie na drodze. Chłopak zginął na miejscu. Wtedy policja wystąpiła do Zarządu Dróg Miejskich o zmianę oznakowania oraz wyrównanie fatalnego uskoku. Znaki ograniczające prędkość do 50 km oraz ostrzegające przed garbami stanęły. Mimo że urzędnicy zobowiązali się do jak najszybszego naprawienia nierówności, ZDM do tej pory się z tego nie wywiązał. Teraz również nikt nie zamierza się spieszyć z remontem, który zacznie się dopiero za dwa miesiące.
– Ten feralny fragment zostanie naprawiony wówczas, gdy będziemy wymieniać nawierzchnię na większym odcinku Puławskiej – mówi Urszula Nelken z ZDM. – Nie ma tam ani żadnej dziury, ani zwykłego garbu. Jest to miejscowe zapadnięcie spowodowane osiadaniem podłoża. Usunięcie usterki wymaga poważniejszego remontu. Skoncentrowanie się tylko na jednym fragmencie byłoby nieefektywne – wyjaśnia.
Prace odbędą się więc w ostatni weekend kwietnia bądź pierwszy maja na odcinku między al. Wilanowską a Poleczki.
Policjanci uważają, że główną przyczyną wypadku była prędkość. – Gdyby ferrari jechało wolniej, z przepisową prędkością, nie doszłoby do takiej tragedii – mówi mł. insp. Jacek Zalewski, szef stołecznej drogówki. Ale inni funkcjonariusze dodają: – Nie oszukujmy się, niemal nikt w tym rejonie nie jeździ przepisowe 50 km/h. A to miejsce jest niesamowicie niebezpieczne i jezdnia już dawno powinna być naprawiona.