– To skandal, tacy jak on nie powinni pracować w policji – oburza się Włodzimierz Olewnik, ojciec zamordowanego Krzysztofa.
Maciej L. to jeden z funkcjonariuszy policyjnej grupy śledczej, która przez pierwsze trzy lata po porwaniu Krzysztofa Olewnika (od jesieni 2001 r.) prowadziła jego poszukiwania. Dziś wiadomo, że popełniła wiele błędów. Za to m.in. Maciej L. usłyszał zarzuty. Okazuje się, że nie przeszkadzają mu w karierze. L. dostał awans – pełni obowiązki zastępcy naczelnika wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Wcześniej nie pełnił kierowniczych funkcji.
– Pan L. nie jest zawieszony przez sąd ani przez prokuraturę. Pracuje jako policjant, a ja go oceniam jako dobrego funkcjonariusza. To nie żaden awans, ale powierzenie obowiązków – przekonuje „Rz” Jarosław Brach, komendant miejski policji w Płocku. Pytany o ciążące na L. zarzuty odpowiada: – Istnieje domniemanie niewinności.
– Funkcja pełniącego obowiązki została powierzona Maciejowi L. w styczniu. Nie jest to awans w stopniach, nie łączy się z wyższym wynagrodzeniem – dodaje Anna Lewandowska z zespołu prasowego płockiej policji.
Jaka była rola L. w sprawie Olewnika? Obok Henryka S. był jednym z najważniejszych członków policyjnej grupy kierowanej przez Remigiusza M.