W stolicy jest ponad 10 tys. lokali handlowych i usługowych. Przedsiębiorcy wyliczyli, że gdyby miasto sprzedało wszystkie, zarobiłoby około 1 mld zł. Starczyłoby na wybudowanie stadionu.
W poprzedniej kadencji samorządu ratusz sprzedał najemcom zaledwie kilka takich pomieszczeń. Nowa ekipa zapowiadała szybką prywatyzację. Ale dopiero rok po wyborach występuje z uchwałą w tej sprawie. Trafi ona w czwartek na sesję Rady Warszawy.Projekt łagodzi wiele zapisów: lokal użytkowy będzie można wykupić już po trzech latach wynajmowania, a nie jak teraz po pięciu. Sprzedawane będą nawet te sklepy, które są w budynkach, gdzie wykupiono tylko 20 proc. mieszkań (do tej pory granica wynosiła 50 proc.).
Najemcy będą mogli kupować lokale nawet z kamienic należących do tzw. zespołu zabytkowego, czyli np. rejonu pl. Trzech Krzyży czy ul. Oboźnej. Obecnie zakaz prywatyzacji obejmuje cały rejon zabytkowy, czyli większość Śródmieścia. – Dzięki zmianom będzie do wykupu o ponad 3 tys. lokali więcej – zachwala projekt wiceprezydent Andrzej Jakubiak.
Nadal nie będzie można jednak kupić sklepów w budynkach, które w całości należą do miasta, oraz w zabytkach. Stąd embargo na Trakt Królewski. Przedsiębiorcy z projektu uchwały nie są zadowoleni. – Ratusz powinien sprzedać wszystko, co ludzie chcą wykupić. A tu szykuje się następna reglamentacja. Okaże się, że do sprzedania będą lokale położone w mało atrakcyjnych rejonach miasta – mówi Witold Fizyta ze Stowarzyszenia Nowy Świat. Dodaje, że ratusz nie omawiał projektu ze środowiskiem przedsiębiorców.
– Konsultacje były – twardo zapewnia Jakubiak. – A wszystkiego miasto sprzedać nie zamierza. Musimy mieć pieczę nad lokalami w zabytkach czy najbardziej eksponowanych miejscach stolicy. Ze względu na funkcje reprezentacyjne i turystyczne.