Z redakcją „Rz” skontaktowała się pani Iwona, której 82-letnia matka przebywała w warszawskim ośrodku.
– Była tam kilka miesięcy, zmarła 7 października. Kiedy przeczytałam o tym, co się tam działo, przypomniałam sobie o opowieściach mamy. Wspominała, że bito ją po głowie – mówi kobieta. – Nie wzięliśmy tego poważnie, bo nie miała żadnych śladów. Zresztą była w takim stanie, że nie byliśmy pewni, czy wie, co się z nią dzieje.
Doniesienia o maltretowaniu pensjonariuszy domu przy ul. Pajęczej potwierdzają też byli pracownicy ośrodka. Do jednego z nich dotarli dziennikarze TVN. – Kobiety były tam bite, na siłę karmione – wspomina Anna.
W pamięci utkwiła jej m.in. dramatyczna sytuacja, gdy podczas dużego mrozu kazano jej kąpać jedną z pensjonariuszek przy otwartym oknie. – Ta kobieta zemdlała, a opiekunki się śmiały, że umiera i zwolni miejsce – opowiada. W domu opieki wytrzymała tylko pięć dni.
Co się działo w Radości, od środy wyjaśnia prokuratura na Pradze-Południe. Wszczęła śledztwo po publikacji dziennika „Polska”, który dotarł do filmów nakręconych przez byłego pracownika ośrodka. Widać na nich m.in., że pensjonariusze są bici przez opiekunów.