W połowie stycznia opisaliśmy kłopoty ratusza z uruchomieniem górki na Szczęśliwicach. Na przeszkodzie stały m.in. kiepski stan techniczny urządzeń i brak chętnych do pracy przy obsłudze wyciągu. Jak urzędnicy uporali się z trudnościami?
– Udało się wymienić linę i podkupiliśmy fachowca z odpowiednimi uprawnieniami z chorzowskiego parku rozrywki, gdzie też jest kolejka – wyjaśnia dyrektor Biura Sportu Wiesław Wilczyński.
Ratusz chce, żeby popularna wśród narciarzy i snowboardzistów górka wróciła w ręce miasta już na stałe. Na razie Energopol – właściciel ośrodka – każe sobie słono płacić za możliwość szusowania po igelicie. Ile? Za siedem tygodni udostępnienia warszawiakom stoku ratusz zapłaci firmie 311 tys. zł.
Ratusz proponuje Energopolowi polubowne rozwiązanie 30-letniej umowy na dzierżawę terenu i wypłatę odszkodowania. Jednak w toczących się już od roku negocjacjach nie udaje się osiągnąć kompromisu.
– Jesteśmy już bardzo blisko osiągnięcia porozumienia. Do końca marca odkupimy Szczęśliwice – zarzeka się Wilczyński.