Reklama

Państwo werbalnego terroru

- Prokuratura zajmuje się nie tymi, którzy kradli dokumenty, tylko historykami, którzy to opisali - mówi Piotr Gontarczyk w rozmowie z "Rz"

Publikacja: 22.04.2009 23:58

[b]Rz: Jaką tajemnicę państwową ujawnił pan wraz ze Sławomirem Cenckiewiczem w książce „SB a Lech Wałęsa”?[/b]

[b]Piotr Gontarczyk:[/b] Pojęcia nie mam. Może tajemnicą jest, że Lech Wałęsa jako prezydent wraz z funkcjonariuszami służb specjalnych „wypożyczył i nie zwrócił” dokumenty na temat TW Bolka z archiwów UOP?

Przygotowując naszą pracę naukową zwróciliśmy się do wielu instytucji o udostępnienie archiwaliów. Prezes Janusz Kurtyka zwrócił się też do ABW z zapytaniem o dokumenty UOP. ABW je odtajniła i przesłała do Instytutu kopie. Opisaliśmy wszystko na podstawie jawnych dokumentów. A teraz prokuratura zajmuje się nie tymi, którzy kradli dokumenty, tylko historykami, którzy to opisali. Paranoja.

[b]Od czasu ukazania się książki o Lechu Wałęsie IPN jest atakowany.[/b]

Ataki zaczęły się gdy tylko ujawniono, że publikacja powstaje. Znani politycy publicznie zapowiadali, że się z nami bezlitośnie rozprawią i wygląda na to, że dotrzymują obietnicy. Tez z książki nie udało się obalić przez wywołanych z nazwiska naukowców. Lech Wałęsa zapowiadał proces, potem z tego się wycofał. Zamiast tego w obszar badań naukowych wkroczyły służby specjalne, prokuratura i tak zwani „nieznani sprawcy”.

Reklama
Reklama

[b]„Nieznani sprawcy”?[/b]

Przed ukazaniem się książki były prawdopodobnie dwie próby włamania do mojego domu. Mieszkamy z żoną na uboczu, nie mamy nic cennego, co można by ukraść.

[b]Zgłosił pan to policji?[/b]

Nie. Uznałem, że i tak nikt poważnie nie zajmie się szukaniem sprawców.

[b]A szykany wobec żony?[/b]

Jako pracownik IPN jestem na razie „trudniejszym celem” ostentacyjnego represjonowania przez aparat państwa. Moja żona niestety nie. Najpierw była mobingowana, potem na podstawie całkowicie sfingowanych zarzutów pozbawiono ją certyfikatu bezpieczeństwa i wyrzucono z pracy. Kancelaria premiera przetrzymuje dokumenty od wielu miesięcy, więc nie możemy nic zrobić, a przede wszystkim bronić się w sądzie. Zajmują się nią dziś dwie prokuratury choć nie bardzo wiadomo, o co w postępowaniach poza polityką chodzi. Ot, zwyczajne "dorzynanie watahy".

Reklama
Reklama

[b]Jak Pan odbiera ataki na siebie?[/b]

Nieustannie jestem zarzucany stekiem wyzwisk, pomówień i gróźb karalnych, nawoływań do wyrzucenia mnie z pracy. Padają one nawet z ust wysokich urzędników państwowych. To państwo werbalnego terroru i publicznego zamordyzmu. Państwo na wpół policyjne. To o taką Polskę walczyli obecni politycy – dawni opozycjoniści? Tego nie było nawet w PRL. Marszałek Stefan Niesiołowski nazwał pracowników IPN „moralnymi i intelektualnymi pierwotniakami”. Ostatni raz „insektyzacja przeciwnika” w tym obszarze geograficznym miała miejsce ponad 60 lat temu. Dotyczyła sposobu, w jaki propaganda III Rzeszy zohydzała Polakom Żydów przetrzymywanych w getcie. Mam żal, że takiego języka używa wobec mnie człowiek, który dzięki moim badaniom został ostatecznie oczyszczony z pojawiających się pomówień i podejrzeń, że mógł kiedyś być tajnym współpracownikiem SB.

Ja te ataki znoszę w spokoju, choć widzę rysującą się perspektywę, że i ja niedługo zostanę za tą książkę, tak jak Cenckiewicz, „dorżnięty”. Nie rozumiem tylko, dlaczego szykanowana jest moja żona. To rzecz państwie demokratycznym niebywała. Więc tą drogą prywatnie apeluję do Kancelarii Pana Premiera, Kolegium ds. Służb Specjalnych, prokuratur i samych służb: to ja jestem autorem tej książki, zostawcie już w spokoju moją żonę.

Wydarzenia
Totalizator Sportowy ma już 70 lat i nie zwalnia tempa
Polityka
Andrij Parubij: Nie wierzę w umowy z Władimirem Putinem
Materiał Promocyjny
Ubezpieczenie domu szyte na miarę – co warto do niego dodać?
Wydarzenia
Zrobiłem to dla żołnierzy
Reklama
Reklama