– Prokurator generalny podjął decyzję o przekazaniu sprawy pionowi śledczemu IPN jako właściwemu do prowadzenia postępowania w sprawie dokumentów wytworzonych przez organa bezpieczeństwa PRL – poinformował we wtorek Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Przez kilka miesięcy trwała przepychanka między prokuratorami powszechnymi a pionem śledczym Instytutu o to, kto ma prowadzić śledztwo w sprawie zaginięcia lub zniszczenia akt związanych z domniemaną współpracą Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa.
– Śledztwo IPN nie ma podstaw prawnych. To próba wsadzenia Instytutu na minę – mówi „Rz” Krzysztof Wyszkowski, który złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa niszczenia bądź kradzieży akt. – Niezależnie, co ustali śledztwo, pojawią się pomówienia o stronniczość i będzie to pretekst do kolejnej nagonki na IPN.
Wyszkowski powołał się na ustalenia historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, opublikowane w ich książce „SB a Lech Wałęsa”. Historycy ujawnili, że w czasie prezydentury Lecha Wałęsy Belweder kilkakrotnie wypożyczał akta na temat TW „Bolka”. Za każdym razem wracały do archiwum UOP zdekompletowane.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa Wyszkowski skierował nie do IPN, ale Prokuratury Okręgowej w Warszawie.