Czasem chce się spalić wiosła

Julia Michalska i Magdalena Fularczyk, pierwsze polskie mistrzynie świata w wioślarstwie, dla "Rz"

Aktualizacja: 31.08.2009 19:30 Publikacja: 31.08.2009 19:18

Julia Michalska i Magdalena Fularczyk (w czapce)

Julia Michalska i Magdalena Fularczyk (w czapce)

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

[b] "Rz": Łatwiej być w Polsce wioślarką czy wioślarzem?

Julia Michalska:[/b] Jeszcze w tamtym roku niektórzy mówili, że u nas kobiece wioślarstwo nie istnieje. Podczas igrzysk w Pekinie usłyszałam od prezesa Ryszarda Stadniuka, że liczą się tylko mężczyźni. Że w jakiejś encyklopedii nawet nie wymieniono mojego szóstego miejsca w jedynce na igrzyskach. No to teraz nasza dwójka na pewno będzie wymieniana.

[b] Wioślarstwo to sport galerników. Co ciągnie do niego młode dziewczyny? [/b]

[b] Magdalena Fularczyk:[/b] Mnie zaciągnęła ciocia. Sama była wioślarką i powiedziała, że coś ze mnie będzie. Trochę się bałam, ale głównie o figurę. Nie zdawałam sobie sprawy, w co się pakuję. Pamiętam, że oglądałam podczas igrzysk w Sydney w 2000 roku jak po złoto płyną Robert Sycz i Tomasz Kucharski. Bardzo się cieszyłam, ale - niech się na mnie nie obrażą - wtedy nie wiedziałam jeszcze, co to za dyscyplina. A trzy miesiące później już siedziałam w łodzi na przystani w moim rodzinnym Grudziądzu.

[b] JM:[/b] Ja trafiłam do wioślarstwa przez przypadek. Nasz dzisiejszy trener Marcin Witkowski - wtedy jeszcze po prostu Marcin - przyszedł do mojej szkoły w Poznaniu i opowiadał, jaka to świetna sprawa. Dziś wspomina, że jak przyszedł, to ja biegałam po całej sali i jako jedyna w ogóle go nie słuchałam.

[b] Wierzą panie w przeznaczenie? Pływacie razem w łódce od dwóch miesięcy, a już jesteście najlepszą kobiecą osadą w historii polskiego wioślarstwa: z pierwszym zwycięstwem w Pucharze Świata i złotem mistrzostw świata. [/b]

[b] JM:[/b] Już cztery lata temu obiecałam Magdzie, że będziemy pływać razem w kadrze. Dotrzymałam słowa, spełniam marzenia.

[b] Gdy się taką osadę tworzy, od razu widać, że trafiły do niej osoby, które były sobie pisane? [/b]

[b] MF:[/b] To się czuje. Woda pod łódką aż bulgocze. Oczywiście, samo dobranie się to nie wszystko, trzeba mieć jeszcze formę. My byłyśmy na ten sezon świetnie przygotowane i od razu zaskoczyło. Pływałyśmy wcześniej razem, ale nie w zawodach międzynarodowych.

[b] JM:[/b] Najważniejsze, to rozumieć się na wodzie. Czytać ruchy drugiej osoby. Tak jak Robert Sycz i Tomasz Kucharski. Oni byli pod tym względem genialni. I w mobilizowaniu się w decydujących momentach. Przez kontuzje nie startowali przez trzy sezony w Pucharach Świata, a pojechali na igrzyska do Aten i wygrali. Trenowałam z nimi wtedy, widziałam ile im kłód rzucano pod nogi. A oni sobie poradzili. Są dla nas wszystkich wzorem determinacji i cierpliwości. W łodzi musi być wiara w siebie nawzajem. Ja mówię Magdzie: Ufam ci. A ona mówi mi to samo. W naszej osadzie Magda jest okiem na świat, ja jestem od trzymania rytmu. Wioślarstwo to sztuka synchronizacji. Gdy dwójka wygrywa, wygrywa razem. I porażka też jest wspólna.

[b] Pływając razem w klubie zdobyłyście w ostatnich latach cztery mistrzostwa Polski. Dlaczego to nie było od początku oczywiste, że powinnyście dostać taką szansę również w kadrze?

MF:[/b] Wszystko przez to, że pływałyśmy u innych trenerów. Julia skupiała się na jedynce i świetnie sobie radziła, a ja byłam młoda, często miałam kontuzje. Byłam, jak mówili, niepewna. Nie wierzyli, że potrafię się przygotować do wielkich imprez. U swojego trenera pływałam na łódce z młodszymi dziewczynami. To były trzy lata buntu, niechęci do pracy z tym człowiekiem i wreszcie w tym roku powstała grupa wioseł krótkich pod dowództwem Marcina Witkowskiego. Tworzymy świetną grupę. Okazało się, że warto czekać.

[b] JM:[/b] Nie chodziło tylko o kontuzje. Magda ciągle słyszała, że jest za niska na wioślarstwo. A przecież talentem można pokonać wszystko. Magda to jest diamencik, który powoli jest oszlifowywany.

[b] Jesteście bardzo młode, trener też. Igrzyska Londyn 2012 to może nie być cel, a tylko jeden z przystanków.

JM:[/b] Kto wie. My jesteśmy osadą, która burzy stereotypy. Prezes związku i szef wyszkolenia czasami tego nie rozumieją. A to Magda się nie nadaje, a to trener za młody, a to zawodniczki niedoświadczone. Robili nam problemy, ale może tylko po to, żebyśmy te przeszkody pokonywały i szły dalej. My przeskoczymy wszystko. Trener też pokazał, że wiek nie jest ważny. On się dla nas poświęca, jest zawsze perfekcyjnie przygotowany i ma niesamowitą intuicję. Potrafi spojrzeć na wodę i powiedzieć: Dziewczyny, dziś jesteście w stanie popłynąć na 6:50. Wpływamy na metę, patrzymy: 6:50. Niemożliwe.

[b] MF:[/b] Na trenera zawsze możemy liczyć. Wie jak zrugać, wie jak pochwalić. Miewa gorsze dni, my też, ale potrafimy być ponad to. On rozładowuje napięcie, gdy się nam zdarzy z Julką pokłócić. Gorzej, jak pokłóci się z nami, wtedy jest biedny. Obie jesteśmy waleczne. Ja często wybucham, muszę się wykrzyczeć, pokazać fochy, ale trener to rozumie. On jest dla nas, a my dla niego.

[b] Nie trzeba za sobą przepadać, żeby razem wygrywać, ale to jednak pomaga. Poza wodą też spędzacie razem czas?

JM:[/b] Różnie bywa. Czasami potrzebujemy być osobno, czasami razem. Ale dogadujemy się bez słów.

Polskie wioślarstwo ma się w ostatnich latach świetnie. Przynosi medal za medalem, wyszło z cienia kajakarstwa, gdzie co igrzyska jest ten sam problem: najpierw wielkie wyniki na MŚ, a potem kłótnie kto w jakiej osadzie popłynie na olimpiadzie, i atmosfera nie do zniesienia. U wioślarzy nie ma z tym problemu?

[b] JM:[/b] Wystarczy spojrzeć na wyniki. Dwa złota olimpijskie Sycza i Kucharskiego, złoto i srebro czwórek. Oczywiście, bywa różnie, ale czasami wydaje nam się, że to właśnie upór naszego związku w pewnych sprawach pcha nas dalej, do sukcesów.

[b] MF:[/b] Mnie nie chcieli w kadrze, bo byłam za niska i za pyskata. Julia robiła awantury o zmianę trenera. Myślałyśmy sobie: pokażemy wam. Każdy wygrany bieg dawał im do myślenia i dziś już wiadomo, że jednak się nadajemy. Zdobyłyśmy zaufanie.

[b] JM:[/b] Wszyscy zawodnicy, którzy u nas sięgali po medale, to ludzie bardzo twardzi i zdeterminowani. Przecież to samo co Magda słyszał Marek Kolbowicz: że nie ma warunków, że łódka z nim nie popłynie. A ja miałam być za lekka, za chuda. Najważniejsze, to być pewnym czego się chce i przekonywać działaczy. Krok po kroku.

[b] Dwójka Sycz-Kucharski przez lata była w polskim wioślarstwie punktem odniesienia. Nie drażniło was, że po klęsce w Poznaniu tak łatwo przychodziło wielu osobom wysyłanie Roberta na emeryturę?

MF:[/b] To nie tylko boli, ale i daje do myślenia. Czy warto się tak poświęcać, jak ci podstawią nogę, gdy osłabniesz? Wszystko wtedy leci na łeb na szyję. Ale my Polacy mamy to w sobie. Małysza nosiliśmy na rękach, Kubicę nosiliśmy, a potem przychodził chudszy rok - i się zaczynało.

[b]JM:[/b] Robert i Tomek wylali fundamenty pod dzisiejsze polskie wioślarstwo. Oni wyciągali związek z kryzysów. Tomek postanowił zakończyć karierę. Robert chce płynąć dalej. Uszanujmy to. Przynajmniej ze względu na wspomnienia o tych dwóch olimpijskich złotach.

[b] Sponsorzy przekonują się do wioślarstwa, czy jeszcze nie? Złota czwórka z Pekinu ma łódź oklejoną nazwami sponsorów, ale już łódka srebrnych medalistów nie ma żadnej.

JM:[/b] Mam dwóch sponsorów lokalnych, z Poznania, ale wspólnego dla osady szukamy. Przekonałam się, że wiele rzeczy naprawdę można sobie wychodzić, spróbujemy i tę. Na Zachodzie sportowcy są wykorzystywani przez firmy do szkolenia pracowników, uczenia ich motywacji. Tu widzę dla nas szansę.

[b] MF:[/b] Wioślarstwo jest trochę nudne, my o tym wiemy. Ciekawie robi się na ostatnich 500 metrach, gdy kibice krzyczą, emocje rosną. Ale walczymy. Mamy nadzieję, że sponsorzy otworzą się w końcu na kobiety. Lekkoatletki pokazały, że warto, Justyna Kowalczyk też, teraz my. Nie mam nic do mężczyzn, im też życzymy jak najlepiej. Ale to takie fajne, jak się można poszczycić kobietami.

[b] Są takie chwile, gdy i wam się niczego nie chce?

MF:[/b] Bywają takie kryzysy, że chce się spalić wiosła. Ale kochamy to co robimy, bez tej miłości nic by się nie dało zrobić. Silne z nas baby.

[b]JM:[/b] Mądrość trenera polega na tym, że woli nam czasami dać odpocząć, niż próbować na siłę. Wioślarstwo to katorga. Nasz dzień często wygląda tak: wstajemy, jemy, trenujemy, jemy, trenujemy, śpimy. Spalam dziennie 6 tysięcy kalorii. Na sprawdzianie 42-kilogramową sztangę muszę podciągnąć od 240 do 260 razy. W siedem minut. Treningi czasami kończymy z rykiem. Cierpią popękane dłonie, mięśnie, głowa. Jak idziemy w góry, to na sześć godzin, ale tak trzeba, żeby potem mieć siłę na te dwa kilometry. W samych wyścigach jest różnie. Raz boli od początku, wszystko pali, łzy płyną do oczu, a czasami bólu nie ma. Po zwycięstwach nie boli.

[b] A napięcia między wami zdarzają się często?

MF:[/b] Nie jesteśmy robotami. Mamy swoje nastroje, tęsknoty, problemy na uczelni, w rodzinie. Wtedy zdarzają się kłótnie. Ale wszyscy je mają. Czasem trzeba od siebie uciec, a czasem przeciwnie: wykrzyczeć i wyryczeć się sobie nawzajem. Znamy się od siedmiu lat, wiemy czego potrzebujemy.

[b] JM: [/b]Pracujemy nad tym, żeby mówić drugiej osobie, co nas w niej denerwuje. Na jednym z obozów w tym roku Magda tak zrobiła, i było z górki. Ja się postarałam, Magda mam nadzieję to dostrzegła. Trudno być zawsze w podskokach, gdy się spędza na zgrupowaniach 280 dni w roku. Mamy swoje samotnie, ucieczki do książek, filmów. To zależy od tego, gdzie jest zgrupowanie. Jak w Zakopanem, to można się odprężyć na Krupówkach. Ale w Portugalii jesteśmy w totalnej dziurze, do Lizbony ponad 100 km. Można tylko pójść na lody.

[b] Do tej katorgi i stresów dojdzie teraz dodatkowe obciążenie. Będzie się od was wymagać zwyciężania za każdym razem. Nie boicie się?

JM:[/b] To wszystko zależy od tego, czy my pozwolimy się tak stawiać pod ścianą. Moim zdaniem wszystko można sobie dobrze ułożyć. Z dziennikarzami, działaczami, kibicami. Tak jak w łodzi: współpraca jest wszystkim.

[ramka][b]Julia Michalska [/b]

Poznanianka, choć urodzona w Kozienicach. Ma 24 lata, od 11 trenuje w Trytonie Poznań, klubie, w którym poznała obecnego trenera kadry Marcina Witkowskiego. Wywalczyła dla niego tę posadę, tak jak walczyła o lepszą opiekę medyczną, o to by móc pływać z Magdaleną Fularczyk, a teraz walczy, by obiektów Trytona nie trzeba było się wstydzić. Mistrzyni świata juniorów i młodzieżowców w skiffie, w nim była szósta na igrzyskach w Pekinie. W tym sezonie z jedynki przesiadła się do dwójki podwójnej.

[b] Magdalena Fularczyk [/b]

Pochodzi z Grudziądza, ma 23 lata, wiosłuje od dziewięciu. Startuje w barwach Trytona - i pod opieką Marcina Witkowskiego - od kiedy przyjechała do Poznania na studia, pięć lat temu. Tak jak Julia, uczy się na tutejszej AWF. Pływają razem w kadrze od dwóch miesięcy i zdobyły już Puchar Świata i mistrzostwo świata. Jako pierwsza kobieca osada w 90-letniej historii Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich. [/ramka]

[b] "Rz": Łatwiej być w Polsce wioślarką czy wioślarzem?

Julia Michalska:[/b] Jeszcze w tamtym roku niektórzy mówili, że u nas kobiece wioślarstwo nie istnieje. Podczas igrzysk w Pekinie usłyszałam od prezesa Ryszarda Stadniuka, że liczą się tylko mężczyźni. Że w jakiejś encyklopedii nawet nie wymieniono mojego szóstego miejsca w jedynce na igrzyskach. No to teraz nasza dwójka na pewno będzie wymieniana.

Pozostało 96% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!