Albo dziennikarze z Brazylii Dungi mają już tak dość, że nawet nie chce im się go zaczepiać, albo rzeczywiście dostrzegli, że problemem reprezentacji nie jest tylko zachowawczy trener.
Po wstydliwie brzydkim zwycięstwie nad Koreą Północną najmocniej dostało się Kace i Luisowi Fabiano. Za to, że obrońcę Maicona bardziej ciągnęło w stronę bramki niż ich, że Kaka prowadził drużynę w znanym tylko sobie kierunku i nie dalej niż trzy kroki w przód, a Luis Fabiano był bladym cieniem napastnika pamiętanego z meczów Sevilli.
Pamiętanego coraz słabiej, bo w ostatnim sezonie częściej się leczył, niż strzelał gole. Tak jak i Kaka, który z powodu problemów z pachwiną – zmora współczesnego piłkarza – cały mecz o punkty zagrał ostatni raz w lutym. Z Koreą Północną wytrwał 77 minut i pojawiają się głosy, że może nic na siłę, a większą pomocą dla drużyny będzie np. Julio Baptista.
Kaka niby nie czuje już bólu, ale to powrót podobny do ozdrowienia Andresa Iniesty. Ciało pozwala grać, ale w głowie ciągle jest niepewność. W przypadku Kaki podwójna, bo jego pierwszy rok w Realu był porażką pod każdym względem. Z MilanLab trafił w ręce lekarzy z Madrytu i pachwina dokuczała coraz mocniej.
Był kupowany jako najdroższy piłkarz świata, przyjechał po świetnych meczach z Brazylią w Pucharze Konfederacji, ale już kilka dni później transferowy rekord pobił Cristiano Ronaldo i to na niego były skierowane wszystkie światła. Kaka nie tylko nie dostał od kibiców tyle czułości co w Mediolanie, ale zdarzały się na Santiago Bernabeu gwizdy, gdy schodził z boiska, i oskarżenia, że kontuzja to wymówka, żeby siły oszczędzać na mundial.