Anglicy wygrali zasłużenie, chociaż nie olśnili. Były momenty, gdy w środku boiska i pod bramką Samira Handanovicia grali tak jak Hiszpania – szybko podając piłkę od nogi do nogi. Były też jednak takie momenty, gdy David James i dwóch stoperów wsiadało na karuzelę rozkręcaną coraz szybciej przez słoweński atak.
Fabio Capello, który w europejskiej piłce wygrał tak dużo, że mógłby już tylko palić cygara przy kominku i wspominać wielkie mecze swoich drużyn, przed spotkaniem ze Słowenią mówił, że to najważniejszy mecz w jego karierze, bo może przekreślić to, czego dokonał wcześniej.
Biuro prasowe na stadionie Nelson Mandela Bay aż huczało od plotek. Skandal w reprezentacji Francji nie musi być jedynym, jakim żył ten mundial. Angielscy dziennikarze zapewniali, że w reprezentacji Anglii atmosfera wcale nie jest lepsza niż w drużynie Raymonda Domenecha, jednak wszyscy piłkarze mają wspólnego wroga – Fabia Capello.
Anglicy, którzy po meczu z Algierią w Kapsztadzie nie wrócili do bazy w Rustenburgu, kiszą się we własnym sosie, który robi się coraz bardziej stęchły. Capello wprowadził taki reżim, że piłkarze podobno nawet oddychają równo na jego znak. Trzy dni temu niektórzy poszli pograć w golfa, inni na spacer – ale Wayne Rooney i Frank Lampard nie wyszli ze swoich pokojów.
Capello bunt na pokładzie zgasił bardzo szybko, krytykując Johna Terry’ego za próbę publicznego prania brudów. Wczoraj nie posłuchał jego rad dotyczących składu. Joe Cole forowany przez swoich kolegów wszedł na boisko dopiero w drugiej połowie, zmieniając Rooneya.