Wśród pracowników ogrodu panowało wczoraj ogromne przygnębienie. – Dramat – powtarzali na korytarzach biura zoo zapytani o stan Anieli. Dyrektor placówki dr Andrzej Kruszewicz przyznał, że to dla wszystkich smutne wydarzenie. – Aniela ma 50 lat. I chyba już się z tego nie podźwignie – mówił, pokazując na telefonie zdjęcia z akcji ratowania ogromnego zwierza.
Bo Aniela zaniemogła w czwartek nie w basenie, lecz w swoim pomieszczeniu. Najpierw podejrzewano niedowład tylnych łap. Pracownicy zoo liczyli, że się podniesie. Ale nie dawała rady. Przez noc czuwał przy niej jeden z opiekunów. Polewał ją wodą, bo hipopotamy mają cienki naskórek, który szybko wysycha. – Dostała odleżyn. Trzeba było ją wepchnąć do wody, w basenie jej będzie lepiej – powiedziała Ewa Zbonikowska, wicedyrektorka zoo.
Aż 30 pracowników zoo próbowało przenieść do wody Anielę. Nie dali rady. Dyrekcja wezwała na pomoc strażników miejskich i policjantów z komisariatu rzecznego. Funkcjonariusze przywieźli specjalne płachty i liny. Obwiązali nimi dwutonowego kolosa. Podłożyli pod zwierzę płachtę i drewniany pomost. Gdy Aniela poczuła wodę, sama się ześlizgnęła do niej z pomostu. – Ona lubi załatwiać się w wodze, to jej pomoże. Widać, że pływa, rusza łapami – przyznał dr Kruszewicz.
Olga Zbonikowska widzi w tym znak, że Aniela jednak odzyska siły. Lecz dyrektor zoo jest sceptyczny, jeśli chodzi o wyzdrowienie hipopotamicy: – To bardzo stare zwierzę.