Choć zwolennicy KOD i sprzymierzonych z nim sił politycznych lubią oskarżać o swoich pisowskich przeciwników o „paranoiczne myślenie" i „uleganie spiskowej teorii dziejów", sami opierają swoją narrację na spiskowych elementach. Przede wszystkim przekonują, że istnieje spisek przeciwko demokracji w Polsce zawiązany przez „Kaczora Dyktatora", który ma działać ręka w rękę z ONR, kibolami, grupami rekonstrukcji historycznej, internetowymi trollami oraz Episkopatem. Czasem ten antydemokratyczny spisek jest łączony z „mrocznymi siłami" z zagranicy takimi jak Donald Trump czy Władimir Putin. (Narracja kodowskich konspirologów bywa pokrętna. Np. minister Antoni Macierewicz ma według nich jednocześnie pracować dla rosyjskich tajnych służb, amerykańskich koncernów zbrojeniowych i nawet nowojorskiej mafii.) Wszystko ma zmierzać wielkimi krokami do tego, by Polska stała się drugą Białorusią a nawet drugą Syrią. Poseł Stefan Niesiołowski mówił więc w wywiadzie dla rosyjskiego radia Sputnik, że pisowska władza może strzelać do demonstrantów tak jak w grudniu 1970 r. a euro poseł Janusz Lewandowski żalił się, że Parlament Europejski patrzy na Aleppo zamiast na Warszawę. Każda barierka policyjna postawiona przed Sejmem i każdy radiowóz ma być dowodem na to, że rząd szykuje się do krwawego spacyfikowania protestów. Niektórzy kodowcy już zaczynają się postrzegać jako ofiary przyszłego Holokaustu (o czym może świadczyć mem wiszący przez jakiś czas na facebookowej stronie zachodniopomorskiego KODu, przedstawiający więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego z symbolami współczesnych polskich partii opozycyjnych na pasiakach).