Poczta masowo wysyła wezwania do zapały zaległych opłat abonamentowych. Już nie tylko do emerytów, ale także do firm czy kierowców mających w autach odbiorniki radiowe. Należność za kilka lat plus odsetki ustawowe sięgają nawet 1460 zł. Wiele osób i firm jest takim wezwaniem zaskoczonych. Próbują więc wskazać brak podstaw do ściągnięcia należności. Walka z pocztą nie jest jednak łatwa.
Nie ma zawiadomienia, brak zapłaty
Urzędnicy poczty, wyliczając opłaty, docierają do starych dokumentów związanych z rejestracją odbiornika telewizyjnego czy radiowego. Tymczasem w 2007 r. weszło w życie rozporządzenie ministra transportu w sprawie warunków i trybu rejestracji odbiorników radiofonicznych i telewizyjnych (DzU nr 187, poz. 1342). W konsekwencji książeczki opłat abonamentowych przestały obowiązywać 13 grudnia 2008 r. Poczta Polska miała do tego czasu nadać abonentom indywidualny numer identyfikacyjny i powiadomić o tym. Wiele osób nie otrzymało do dziś takiej informacji.
– Jeżeli Poczta Polska nie wywiązała się z ciążącego na niej obowiązku, to nie ma roszczenia o to, że abonamentu nie zapłacono – zaznacza prof. Marek Chmaj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, specjalista od prawa administracyjnego.
Zdania na ten temat są jednak podzielone. Niektórzy uważają, że poczta może się domagać zapłaty abonamentu mimo braku powiadomienia o nadanym numerze.
– Operator nie powinien jednak w takiej sytuacji żądać znacznie wyższej opłaty, należnej w razie stwierdzenia używania niezarejestrowanego odbiornika – tłumaczy Jan Byrski, adwokat w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.