Od miesiąca Hillary Clinton podczas wyborczych spotkań opowiada historię ciężarnej, której szpital w Ohio odmówił opieki medycznej, bo kobieta nie miała wymaganych przez placówkę stu dolarów. Po kilku dniach, już z poważnymi komplikacjami zdrowotnymi, pacjentka rzekomo trafiła do innego szpitala, ale na ratunek było za późno. Umarła kobieta i jej dziecko - relacjonowała była pierwsza dama.
Opowieści tej - wywierającej wielkie wrażenie na publiczności - używała jako przykładu niedoskonałości amerykańskiego systemu ochrony zdrowia. Nigdy nie wymieniała przy tym nazwy oskarżanego szpitala. Jego kierownictwo mimo to zaprotestowało, zarzuciło Clinton kłamstwo i zażądało zaprzestania rozpowszechniania nieprawdziwych informacji.
Szpital O'Bleness Memorial w Athens w stanie Ohio udowadnia, że kobieta była ubezpieczona i nigdy nie odmówiono jej leczenia.
Współpracownicy Hillary Clinton informują, że kandydatka usłyszała o sprawie od zastępcy miejscowego szeryfa i że nie miała powodu, by mu nie wierzyć. - Jeśli szpital zapewnia, że przebieg wydarzeń był inny, z pewnością to uszanujemy i pani Clinton nie będzie już o tym mówiła - obiecuje rzeczniczka nowojorskiej senator, Mo Elleithee.
- Kandydaci słyszą różne historie od ludzi i to normalne, że czasem je powtarzają - mówi Elleithee. - Nie zawsze możemy je sprawdzić, na przykład w tym przypadku było to trudne, bo dokumentacja medyczna jest poufna - dodaje. I podkreśla, że w niczym nie zmienia to faktu, iż kraj ma prawdziwe kłopoty z organizacją opieki medycznej.