Historyczne zmiany w regionie Hiszpanii znanym głównie z zamachów ETA. Pierwszy raz od przyznania Baskom autonomii w 1979 r. na czele ich rządu stanął polityk niebędący nacjonalistą.
W przemówieniu wygłoszonym wczoraj przed parlamentem w Vitorii socjalista Patxi Lopez obiecał budowanie “tolerancyjnego” i “otwartego” Kraju Basków. – Czas skończyć z konfrontacją – mówił, krytykując swego poprzednika, nacjonalistę Juana José Ibarretxe, któremu marzył się region luźno stowarzyszony z Hiszpanią. Głównym celem rządu Lopeza będzie walka ze zbrojną organizacją separatystów mającą na koncie 825 ofiar. Wyklucza dialog z ETA.
Lopez miał problemy ze skompletowaniem rządu. Wiele baskijskich osobistości odrzuciło ofertę udziału w jego gabinecie z powodu presji nacjonalistów i pogróżek ETA, która wzięła socjalistów na celownik. Zatrzymany we Francji wojskowy dowódca tej organizacji Jurdan Martitegi szykował zamach w dniu zaprzysiężenia Lopeza.
Przejęcie władzy przez socjalistów, którzy wprowadzili do 75-osobowego parlamentu Basków tylko 25 przedstawicieli (o pięciu mniej niż rządząca przez ostatnich 30 lat w tym regionie Baskijska Partia Nacjonalistyczna), nie byłoby możliwe bez sojuszu z prawicową Partią Ludową, która zagwarantowała Lopezowi poparcie swych 13 deputowanych.
– Powstanie rządu z Patxim Lopezem wywołało wielkie zdziwienie i zaniepokojenie większości baskijskiego społeczeństwa – mówi “Rz” nacjonalistyczny deputowany Luke Uribe-Etxebarria. – Problem w tym, że rząd tworzony przez partię socjalistyczną i Partię Ludową nie odzwierciedla przekroju politycznego Kraju Basków. Podczas kampanii wyborczej socjaliści wyrażali chęć współpracy z różnymi partiami, ale gdy przyszła godzina prawdy, rzucili się w ramiona Partii Ludowej. To pokazuje, że Kraj Basków różni się od Hiszpanii, bo w Madrycie Partia Ludowa i socjaliści toczą boje i ostro ze sobą rywalizują, a tu okazali się skłonni do ugody. Wyłącznie po to, by usunąć nacjonalistów, którzy wygrali wybory – mówi.