Przedsiębiorcy nie kwapią się z kupowaniem „staroci” po cenach proponowanych przez państwo. Stare budowle potrzebują kosztownych renowacji. Gdy jednak nadarza się okazja nabycia zabytkowego majątku za przysłowiowy grosz – w grę wkracza prokurator.
Tak właśnie było z białoruską kopią pałacu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w warszawskich Łazienkach – z pałacem Umiastowskich we wsi Żemłosław (leży 40 kilometrów od Lidy w obwodzie grodzieńskim przy granicy z Litwą). Przewodniczący miejscowego kołchozu pozbył się za bezcen kłopotliwych, bo wymagających natychmiastowego remontu, zabudowań na rzecz biznesmena z Mińska. Teraz grozi mu do sześciu lat więzienia za korupcję.
Prokuratura w Grodnie uznała, że równowartość 4 tys. dolarów, które przedsiębiorca wpłacił do kołchozowej kasy, to zdecydowanie za mało. Zespół pałacowo-parkowy liczy bowiem sześć budynków (sam pałac wyceniono na ok. 3 tys. dolarów) i jest wpisany na listę zabytków kultury i historii Białorusi. Wart jest co najmniej 50 razy tyle – uważają prokuratorzy.
– A pan tu na zwiady od nowego właściciela czy dziennikarz? – słyszę w trakcie fotografowania olbrzymiej, pomalowanej na srebrno, rzeźby radzieckiego żołnierza. Zasłania fasadę gmachu do złudzenia przypominającego ten w warszawskich Łazienkach.
– A mnie sprzedano razem z tym pałacem – informuje starsza pani. Dowiedziawszy się, że jestem korespondentem polskiej gazety, biegnie do pałacowej oficyny. Wraca z książką „Żemłosław” Kazimierza Niechwiadowicza, który teraz mieszka w Poznaniu, ale urodził się (w 1957 r.) w leżących cztery kilometry od Żemłosławia Subotnikach.