Z apelem do Islandczyków o deklarowanie gotowości do przyjmowania uchodźców zwróciła się profesor Bryndis Bjorgvinsdottir. W ciągu doby na jego apel odpowiedziało 10 tys. osób, czyli ok. 3 proc. mieszkańców kraju.
"Jestem samotną matką, wychowuję 6-letniego syna... Mogę przyjąć dziecko znajdujące się w potrzebie. Jestem nauczycielką i nauczę dziecko mówić, pisać i czytać po islandzku, a także pomogę mu dostosować się do życia w naszym społeczeństwie. Mamy ubrania, łóżko, zabawki i wszystko czego dziecko potrzebuje. Oczywiście zapłacę za bilet lotniczy" - napisała Hekla Stefansdottir. Inni internauci oferowali Syryjczykom miejsca w swoich domach, ubrania i pomoc w integrowaniu się z islandzkim społeczeństwem.
- Myślę, że ludzie mają już dość oglądania obrazków z wód Morza Śródziemnego i obozów dla uchodźców w których umierają ludzie. Teraz chcą dla nich coś zrobić - oceniła prof. Bjorgvinsdottir.
Jak dotąd rząd Islandii zaoferował gotowość do przyjęcia 50 uchodźców w ciągu najbliższych dwóch lat. Minister odpowiedzialny za sprawy społeczne Eyglo Hardardottir przyznał jednak, że obecnie władze analizują wpisy na Facebooku i rozważają zwiększenie liczby uchodźców, których kraj ten mógłby przyjąć.