Sterta śpiworów w warszawskiej kawiarni robi się coraz większa. Kompaktowe i turystyczne. Ciemne i kolorowe. Z supermarketów, piwnic i Decathlona. Przy każdym kartki, widokówki z Polski, odręczne zapiski. Serduszka namalowane dziecięcą ręką. "Pozdrawiamy z Polski", "Jesteśmy z wami", "Warszawa pamięta o was", "Witamy w Polsce i Europie", napisane po polsku, angielsku, niemiecku.
"Niesamowite!" - w tym samym czasie w Berlinie szczupła blondynka nie potrafi ukryć radości przy każdym zdjęciu, każdym telefonie z Polski. "Tyle ludzi, tyle śpiworów! W życiu się nie spodziewałam!". Anna Alboth, polska dziennikarka i podróżniczka, nadal nie może uwierzyć, że jej pomysł na pomoc uchodźcom przyniósł taki odzew.
Z pierwszej ręki
W 46 miejscach w Polsce zbierane były we wtorek śpiwory dla uchodźców z Syrii, przebywających w Berlinie. Tu mieszka od lat z mężem Niemcem i dziećmi Anna Alboth. Dramat uchodźców ją poruszył. "Codziennie widziałam tych ludzi - zmęczonych, przerażonych, zagubionych", tłumaczy Anna Alboth. "Widziałam, jak pomagają im zwykli Niemcy. A potem przeczytałam, co dzieje się w Polsce, i zrobiło mi się wstyd". Hejt w internecie, demonstracje przeciw uchodźcom. "Byłam przerażona, jak wiele osób w Polsce wręcz nienawidzi tych ludzi, nic o nich nie wiedząc. Próbowałam dyskutować na forach, ale słyszałam ciągle te same argumenty. Traciłam siły".
Albothowie sami pomagają. W ich domu zamieszkali uchodźcy, inni przychodzili się wykąpać czy po prostu porozmawiać. Uczyli się niemieckiego od kilkuletniej córki Albothów. "Byli ciekawi, dlaczego przyjechałam do Niemiec, nie mogli zrozumieć, że powód był tak prozaiczny, jak miłość", uśmiecha się Anna, ale zaraz poważnieje. "Kiedy pytałam ich, co wiedzą o Polsce, mówili, że podczas drogi słyszeli tylko niemiłe rzeczy: że Polska się ich boi, ze nikt ich tam nie chce. Było mi przykro".
Śpiwór jako namiastka domu
Akcja wzięła się trochę z patriotyzmu. "Chciałam, by Polacy mieli okazję się obronić, pokazać, że są tacy, którzy myślą inaczej". Śpiwory to nie był przypadek. Pomysł poddał Hassan, uchodźca, który u Albothów znalazł schronienie. "Spytałam jego, co najbardziej potrzebne jest uchodźcom. Oni sami wiedzą najlepiej". Śpiwór. Żeby było cieplej, ale żeby była i namiastka domu, własnego łóżka, którą można spakować i wszędzie zabrać". A do tego - to już pomysł Anny - osobista wiadomość. Od Polaków.