Decyzja kończy głośną w Ameryce sprawę, w której jedna strona mówiła o „odwrotnym rasizmie”, a druga – o konieczności ochrony mniejszości. W 2003 r. 118 strażaków z New Haven w stanie Connecticut przystąpiło do egzaminów na wyższe stopnie. Wielu przygotowywało się do testu przez długie miesiące, wydając setki dolarów na podręczniki i korepetycje. Po ogłoszeniu wyników okazało się, że w pierwszej dziesiątce nie ma ani jednego czarnego. Pod presją obrońców praw mniejszości władze miasta anulowały wszystkie wyniki, stwierdzając, iż istniało podejrzenie „dyskryminacyjnego charakteru egzaminów”.
Gdy grupa białych strażaków skierowała sprawę do sądu, ten przyznał rację władzom miasta. Podobnego zdania był w zeszłym roku federalny sąd apelacyjny.
Jednak Sąd Najwyższy minimalną większością głosów pięć do czterech przyznał rację białym strażakom. Zdaniem sądu w swojej decyzji miasto kierowało się lękiem przed procesem sądowym na podstawie obowiązujących od ponad 40 lat przepisów o równouprawnieniu rasowym.
– W XXI wieku stwierdzenie dyskryminacji rasowej wymaga większych podstaw niż tylko obawa przed pozwem – stwierdził republikański senator Orrin Hatch, chwaląc decyzję sądu. – Ta decyzja to krok wstecz w walce o równe szanse zatrudnienia. Sąd wprowadził nową, wadliwą normę prawną – powiedział prezes Narodowego Stowarzyszenia na rzecz Promowania Ludzi Kolorowych (NAACP) Benjamin Todd Jealous.
Nieco bardziej wyważona w swej ocenie jest natomiast wpływowa Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU). „Jesteśmy rozczarowani, bo uważamy, że władze miasta New Haven miały większe podstawy ku temu, by uznać egzaminy za dyskryminujące. Należy jednak zauważyć, że sąd wyraźnie zaznaczył, iż pracodawcy muszą tak konstruować procedury naboru, by były sprawiedliwe i nie dyskryminowały nikogo” – stwierdził w oświadczeniu przesłanym „Rz” dyrektor ds. sprawiedliwości rasowej tej organizacji Dennis Parker.