[b]Rz: Dlaczego w przypadku dużej kumulacji ludzie masowo wykupują losy, mimo że prawdopodobieństwo wygranej jest bliskie zeru?[/b]
dr Tomasz Łysakowski: Przyczyną jest zjawisko, które w psychologii określamy jako efekt pozytywności. Rzecz w tym, iż prawidłowo funkcjonujący człowiek myśli, że spotkają go rzeczy dobre. Ma nadzieję, że wygra, choć jest to absurdalne. Zakłada firmę, licząc na sukces, choć wielka część takich przedsięwzięć kończy się klapą. Pozbawieni efektu pozytywności są np. ludzie cierpiący na depresję. Gdyby nie ten efekt, firmy by nie powstawały, gospodarka by stanęła, społeczeństwo byłoby w stagnacji.
[b]Gdy stawka jest mniejsza, chętnych do gry nie ma jednak tak wielu.[/b]
Standardowa wygrana nie działa na wyobraźnię, bo ludzie się do niej przyzwyczaili. Kierują się poza tym w pewnym sensie rachunkiem ekonomicznym. Czym innym jest zapłacić 2 zł i wygrać milion, a czym innym za te 2 zł dostać 100 milionów. Co można mieć za milion? W Polsce zwycięzca zmienia mieszkanie czy dom, kupuje nowe auto i dużo już mu z tego nie zostaje. Ze 131 milionami euro, tak jak dziś we Włoszech, zwycięzca jest już natomiast milionerem pełną gębą.
[b]I żyje sobie w puchu, nie pracując, do końca swoich dni.[/b]