Cały świat obiegły zdjęcia z testów nowej wyrzutni, która jest w stanie jednocześnie wystrzelić kilka rakiet krótkiego zasięgu. Przy radosnych okrzykach „Allah Akbar” (Bóg jest wielki) przeprowadzili je na irańskiej pustyni członkowie Gwardii Rewolucyjnej.
Jutro irańscy żołnierze mają testować rakiety Shahab-3, które są ponoć zdolne razić cele w Izraelu. – Odpowiemy na każdą militarną akcję w miażdżący sposób. I nie będzie miało znaczenia, jaki kraj lub reżim odpowiada za agresję – groził w państwowych irańskich mediach gen. Hossejn Salami, szef sił powietrznych Gwardii Rewolucyjnej.
Komentatorzy nie mają wątpliwości: ćwiczenia są pokazem siły i sygnałem, że Iran nie zamierza ulegać groźbom zachodnich mocarstw. Przeprowadzono je zaledwie dwa dni po tym, jak przywódcy USA, Francji i Wielkiej Brytanii ogłosili podczas szczytu G20 w Pittsburghu, że wbrew woli ONZ Iran budował w tajemnicy drugi ośrodek wzbogacania uranu.
Barack Obama, Nicolas Sarkozy i Gordon Brown w ostrych słowach wezwali władze w Teheranie do współpracy z międzynarodowymi inspektorami. W przeciwnym razie Iranowi grożą surowe sankcje. Amerykański prezydent nie wykluczył nawet akcji militarnej przeciw temu krajowi. O tym, że taka opcja wciąż jest poważnie brana pod uwagę, przypomniały też władze Izraela.
Według danych wywiadowczych Iran potrzebuje jeszcze od roku do pięciu lat na zbudowanie bomby atomowej. Eksperci podkreślają jednak, że atak na Iran nie rozwiąże problemu, pozwoli jedynie opóźnić o kilka lat rozwój irańskiego programu atomowego.