Sąd uznał, że w konstytucji nie ma zapisu, który nakazywałby władzom państwowym „wyplenienie wszelkich symboli religijnych z przestrzeni publicznej”. Sprawa krzyża stojącego w rezerwacie Mojave w Kalifornii od ponad dziesięciu lat budziła w USA ogromne kontrowersje. Podzieliła też samych sędziów: ogłoszone w środę orzeczenie poparło pięciu, a przeciwko głosowało czterech.
– Nie jest to koniec bitwy, bo sprawa została skierowana do ponownego rozpatrzenia przez sąd niższej instancji, ale przekaz jest jasny. Krzyż powinien zostać w miejscu, w którym stoi od ponad 75 lat. To pomnik pamięci tych, którzy walczyli w wojnach poza granicami Ameryki – mówi „Rz” Mathew Staver, prezes organizacji obrońców swobód religijnych Liberty Counsel.
Prosty krzyż na surowych kalifornijskich skałach postawili w 1934 roku weterani pierwszej wojny światowej. W 1994 roku okoliczne tereny uznano za park narodowy. A pięć lat później krzyż zaczął przeszkadzać pracownikowi zarządu rezerwatu Frankowi Buono. Stwierdził on, że krzyż łamie konstytucyjną zasadę rozdziału religii i państwa. W jego imieniu pozew do sądu z żądaniem usunięcia krzyża złożyła Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU). Nie pomogły ani zapewnienia weteranów, że nie chodziło im o promowanie konkretnej religii, lecz po prostu o upamiętnienie poległych towarzyszy broni, ani to, że na krzyżu znajduje się napis: „Ten krzyż wzniesiono ku czci poległych we wszystkich wojnach”.
W 2002 roku sąd federalny w Kalifornii nakazał usunięcie symbolu. Uratował go wtedy republikański kongresmen Jerry Lewis, który złożył projekt ustawy uznającej krzyż za taki sam pomnik narodowy jak stojący nieopodal Białego Domu monument Waszyngtona. Zdominowany przez prawicę Kongres poparł ten pomysł i zdecydował o oddaniu 40 arów, na których stoi krzyż, prywatnej organizacji Weterani Zagranicznych Wojen w zamian za przekazanie na rzecz rezerwatu 200 arów gruntu w innym miejscu.
Takie rozwiązanie nie satysfakcjonowało ani Buono – jego zdaniem niedopuszczalne byłoby wycięcie w środku rezerwatu dziury z wielkim krzyżem – ani ACLU. – Nie ma wątpliwości, że krzyż jest symbolem religijnym i rząd nie może podejmować wysiłków, by uratować go jako pomnik narodowy – przekonywał Peter Eliasberg, adwokat ACLU. Liberalna organizacja skierowała do sądów kolejne pozwy i w 2007 r. znów zwyciężyła.