80-letni Martin Bormann junior jest niezwykle malowniczą postacią.
Syn chrzestny Führera wychowywał się wraz z dziećmi innych prominentów Trzeciej Rzeszy. Gdy po wojnie dowiedział się o zbrodniach reżimu, nawrócił się na katolicyzm (był luteraninem) i został księdzem. Jako misjonarz jeździł do Konga, później pisał książki, w których rozliczał się ze zbrodniami ojca. Odwiedzał szkoły, jeździł do Izraela, gdzie spotykał się z ocalałymi z Holokaustu. Wszystko to sprawia, że afera pedofilska, w którą zamieszany jest Bormann, wywołała w Austrii szok. Victor M., w latach 60. uczeń w klasztornej szkole Serca Jezusa w Salzburgu, oskarżył go o dokonanie na nim brutalnego gwałtu. – Byłem tak poważnie pokaleczony, że przez cztery tygodnie nie mogłem normalnie korzystać z toalety – powiedział prasie.
Rzecz działa się na początku lat 60., gdy Bormann miał 30 lat, a jego ofiara 12. Syn narodowosocjalistycznego prominenta zastraszał Victora M., aby ten nikomu nie powiedział o gwałcie. – I tak nikt ci nie uwierzy – miał przekonywać. Austriaccy reporterzy dotarli do trzech innych uczniów szkoły, którzy zeznali, że Bormann ich brutalnie bił.
Jeden z chłopców miał zalać się krwią i stracić przytomność. – To molestowanie zniszczyło życie mojego klienta – powiedział adwokat Viktora M. – To, co przeżył jako dziecko, rzuca cień zarówno jego życie prywatne, jak i zawodowe – dodał. Mężczyzna ma do dziś poważne problemy psychiczne. Przed sądem zamierza zażądać od Bormanna przeprosin oraz „niewielkiego odszkodowania” na pokrycie podstawowych wydatków. Podobno żyje w ubóstwie.
Martin Bormann junior porzucił sutannę po tym, gdy w 1969 roku omal nie zginął w wypadku samochodowym. Po zakończeniu rekonwalescencji ożenił się z zakonnicą, która opiekowała się nim w szpitalu.