Na początku stycznia podano do wiadomości, że ambasada została przeszukana i że nie było tam innych materiałów wybuchowych poza ładunkiem, którego wybuch spowodował w Nowy Rok śmierć ambasadora Dżamala Muhameda Dżamal.
W czasie pierwszego przeszukania na terenie placówki znaleziono jednak kilkanaście sztuk broni (w tym cztery pistolety maszynowe skorpion i osiem pistoletów półautomatycznych CZ82).
Teraz okazuje się, że po dokładniejszym zbadaniu całego terenu czescy policjanci znaleźli jednak ładunek. Potwierdziły to źródła w krajowej komendzie policji, choć rzecznik prasowy Tomasz Hulan odmówił komentarza na ten temat.
Michal Dlouhy, szef wydziału ds. zagrożeń bombowych mówi, że ładunek był dobrze ukryty, a policyjni eksperci tłumaczą, że działali w pospiechu, pod presją czasu, wciąż ponaglani przez przełożonych. Dopiero podczas powtórnego przeszukania dano im znacznie więcej czasu.
Praski Instytut Kryminologiczny zbadał znaleziona broń oraz sejf ambasady i potwierdził, że musiały tam być wcześniej przechowywane materiały wybuchowe. Petra Srnkova, rzeczniczka instytutu odmówiła odpowiedzi na pytania dziennikarzy o jakie konkretnie substancje wybuchowe chodzi.