Zdaniem "Ludwigsburger Kreizeitung" zaznacza, że: "Wizyta wicekanclerza Gabriela w Heidenau jest nieco spóźnionym, ale ważnym znakiem, że Republika Federalna i niemieckie społeczeństwo obywatelskie nie zamierzają ugiąć się przed nienawiścią i przemocą szerzoną przez prawicowych ekstremistów i ich sympatyków. Sigmar Gabriel trafnie określił prowokowane przez nich zamieszki szczytem bezczelności i powiedział, że tego już za wiele. Entuzjaści poprawności politycznej mogą poczuć się urażeni takim sformułowaniem, ale chuliganów i zadymiarzy nie wolno oszczędzać. Należy ich potraktować tak, jak na to zasługują: mocnymi słowami i z całą surowością prawa".
"Nürnberger Nachrichten" zauważa, że: "Bardzo późno na temat zamieszek pod schroniskiem dla uchodźców w Heidenau wypowiedziała się także pani kanclerz. Jeszcze większą wymowę miałyby jej zdjęcia z wizyty u napastowanych uchodźców i jednoznaczne oświadczenie przez nią, kto tu właściwie łamie prawo. Nie uchodźcy, szukający u nas schronienia i pomocy, tylko skłonni do przemocy Niemcy wznoszący przy tym okrzyki »My jesteśmy narodem«, co jest bezczelnym nadużyciem z ich strony i pogwałceniem historycznego hasła z 1989 roku, świadkiem narodzin którego była przecież także Angela Merkel".
"Stuttgarter Zeitung" ocenia: "Od polityków oczekuje się czegoś więcej niż okazywanie oburzenia. Pani kanclerz znalazła właściwe słowa na określenie różnicy pomiędzy narodem cywilizowanym a przepełnioną nienawiścią do obcych tłuszczą, bez popadania przy tym w przesadę i bez uciekania się do nieprzystających do niej w żaden sposób wulgaryzmów. Nie jest też żadnym zaniedbaniem z jej strony, że nie udała się od razu osobiście do Heidenau. Prawdziwym zaniedbaniem byłoby natomiast to, gdyby nie potrafiła wskazać sposobu opanowania problemu wędrówki ludów do Niemiec innego niż ten, do którego próbowali uciec się zadymiarze z Heidenau".
"Berliner Zeitung" jest zdania, że "Europejska strategia postępowania wobec problemu uchodźców pilnie wymaga nie tylko nowych pomysłów, ale także nowej, szerszej perspektywy. Dopóki europejskim politykom nie przyjdzie do głowy żaden inny pomysł niż wprowadzanie coraz nowych form kontroli i budowa nowych płotów i zasieków na granicach w nadziei, że powstrzymają one przybyszów, dopóty związane z nimi problemy będą przez nich postrzegane jako dodatkowe obciążenie dla budżetu socjalnego. Tymczasem nasi politycy powinni wreszcie dostrzec, że mnożąc przeszkody na granicach niszczą dzieło zjednoczonej Europy, którego powinni strzec, a sprowadzając problem uchodźców do pomocy finansowej karygodnie lekceważą jego ludzki wymiar".