Prasa w Niemczech szczegółowo informuje o uchwaleniu tzw. małej ustawy medialnej, która czeka teraz na podpis prezydenta Dudy. Nie brakuje też doniesień o tym, że Program Pierwszy Polskiego Radia na znak protestu sam się „unarodowił", emitując co dwie godziny Mazurek Dąbrowskiego na przemian z hymnem UE. Głośno jest także o rezygnacjach złożonych w Telewizji Publicznej. Nie pomija się także informacji na temat protestów międzynarodowych związków dziennikarskich i domysłów odnośnie przyszłej polityki personalnej w mediach. W serwisie internetowym dziennika „Die Welt" pada pytanie m.in. o przyszłą rolę Jacka Kurskiego: „Czy swoją szansę zwęszył 'bulterier Kaczyńskich'?". Warszawski korespondent dziennika informuje, że zgodnie z ustawą media publiczne będą miały za zadanie „wspieranie narodowych tradycji oraz patriotycznych i humanistycznych wartości", a także „uniwersalnych zasad etycznych bazujących na chrześcijańskim systemie wartości". Mimo, iż ustawa nie dotyczy prywatnych nadawców, od dawna już spekuluje się, czy rząd nie weźmie się też za prywatne media, chociażby przez rezygnację z ogłoszeń spółek państwowych, informuje „Die Welt".
Dominacja czy niezależność
Z kolei serwis internetowy dziennika „Frankfurter Rundschau" (FR) krytycznie przygląda się sytuacji w niemieckich mediach i dokonuje porównań z Polską. „Kto krytykuje politykę medialną polskiego rządu, nie może (...) zapominać, że niemieckie rozgłośnie publiczne od dawna już padają ofiarą partii i rządów", podkreśla Christian Bommarius.
Koronnym przykładem było nieprzedłużenie współpracy z niezależnym redaktorem naczelnym drugiego programu telewizji publicznej ZDF, Nikolausem Brenderem. Na jego odsunięcie naciskał chadecki premier Hesji Roland Koch.
Porównując systemy medialne Polski i Niemiec, FR dochodzi do wniosku, że wpływ polityki na niemieckie media jest ograniczony. Z kilku powodów: podczas gdy w Polsce ustawa medialna hołduje „dominacji partii rządzącej", w Niemczech „przynajmniej idealnym celem" jest niezależność rozgłośni od państwa. Poza tym federalistyczna struktura Niemiec zdecydowanie „łagodzi" wpływ jednej partii na media publiczne. Decydującym jest jeszcze fakt, że w swoich 14 orzeczeniach dot. rozgłośni publicznych Federalny Trybunał Konstytucyjny ograniczył wpływ polityki na media publiczne. Ostatnio także w orzeczeniu na temat sprawy Brendera, domagając się wyraźnego ograniczenia liczby polityków i urzędników państwowych w gremiach ZDF. Po tym jak polski Trybunał Konstytucyjny został pozbawiony władzy i znalazł się pod kontrolą rządu, nie można w Polsce oczekiwać podobnego orzeczenia odnośnie ustawy medialnej, wnioskuje FR.
Unia zaniedbała
Z kolei ekonomiczny dziennik „Handelsblatt" podkreśla, że „niezależność polskich rozgłośni publicznych już w przeszłości była niezwykle skromna", ale z PiS „będzie wkrótce należeć do przeszłości". Zdaniem autora to efekt zaniedbania ze strony Unii, która nie zajęła się do tej pory wolnym przepływem informacji i opinii. W ten sposób doszło do ograniczenia wolności prasy na Węgrzech (gdzie niemiecka stacja RTL Klub jest „ostatnim niezależnym głosem węgierskiej telewizji"), w Bułgarii (której przypadku Europa nawet nie dyskutuje), ale i w zachodnich krajach (Włochy, Hiszpania), gdzie po każdej zmianie rządów dochodzi do wymiany kierownictwa rozgłośni publicznych. Dziennik podaje także przykład z Niemiec: objęcie przez byłego rzecznika rządu, chadeka Ulricha Wilhelma, stanowiska szefa bawarskiej rozgłośni BR.