„Dodatkowo, nie ma też żadnych wiarygodnych informacji, które sugerowałyby, że dowody na jego istnienie są ukrywane przed opinią publiczną" – to część oświadczenia zamieszczonego na stronach Białego Domu przez Phila Larsona, który w administracji prezydenta Baracka Obamy zajmuje się sprawami kosmosu.

Larson odpowiedział w ten sposób na internetową petycję podpisaną przez ponad 12 tysięcy osób. „Ponad 50 procent Amerykanów wierzy, że istnieje życie pozaziemskie, a ponad 80 procent wierzy, że rząd nie mówi prawdy o tym fenomenie. Ludzie mają prawo wiedzieć" – napisali autorzy petycji, podkreślając, że setki świadków z armii i agencji rządowych wydały już oświadczenia potwierdzające istnienie życia pozaziemskiego.

Nie znaczy to jednak, że administracja Baracka Obamy kompletnie nie wierzy w to, że gdzieś jednak istnieje pozaziemska cywilizacja.

„Wielu naukowców i matematyków ze statystycznego punktu widzenia przypatrywało się pytaniu, czy istnieje prawdopodobieństwo, że poza Ziemią istnieje życie i doszli do wniosku, że istnieją całkiem spore szanse na to, że gdzieś wśród bilionów i bilionów gwiazd we wszechświecie istnieje planeta, która jest domem dla innego życia" – napisał Larson. Szybko znów zgasił jednak entuzjazm miłośników E.T., podkreślając, że ze względu na dzielące nas odległości prawdopodobieństwo, iż uda się nam skontaktować z przedstawicielami życia pozaziemskiego – a zwłaszcza z przedstawicielami inteligentnego życia pozaziemskiego – „jest ekstremalnie małe".