Rozładunek śmieci i ich przetwarzanie ma się odbywać w budynku, by na zewnątrz nie wydostawały się szkodliwe substancje i nieprzyjemne zapachy. Taki obiekt ma mieć utwardzoną i uszczelnioną nawierzchnię. To tylko niektóre wymogi dla instalacji mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów, które przewiduje projekt rozporządzenia ministra środowiska określający standardy dla takich zakładów.
Projekt określa też, ile mają trwać poszczególne etapy biologicznego przetwarzania odpadów. Tak np. pierwszy stopień przeróbki (fermentacja metanowa w podwyższonej temperaturze) wymaga co najmniej 12 dni.
– Obecnie nie ma takich wymagań. To powoduje, że w tzw. stabilizacie, który po przeróbce trafia na składowisko, wciąż jeszcze zachodzą procesy – mówi Krzysztof Kawczyński z Polskiej Rady Regionalnych Instalacji Przetwarzania Odpadów Komunalnych. Dodaje, że projekt przewiduje wprowadzanie wyrywkowych kontroli składu stabilizatu przez niezależne laboratoria.
Nowe standardy technologiczne mają być wprowadzone po to, by jak najmniej z tego, co wyrzucamy do kosza, trafiało do składowania. Dlatego projekt dopuszcza, by odpady zielone i biodegradowalne po odpowiedniej obróbce mogły być użyte jako kompost. Dziś nie jest to możliwe, bo to, co wychodzi z instalacji, w większości wypadków nie nadaje się do takiego użycia.
Katarzyna Sosnowska z zespołu gospodarki odpadami i odnawialnych źródeł energii w Dolnośląskiej Izbie Gospodarczej wskazuje, że według danych GUS aż 70 proc. odpadów biodegradowalnych trafia dziś na składowiska. Konieczne więc jest podniesienie poprzeczki instalacjom przetwarzającym odpady. W niektórych wypadkach na miejsce obecnych trzeba będzie postawić nowe.